Drohobycz w świadomości Polaków to miasto Brunona Schulza, jego Sklepów Cynamonowych i Ulicy Krokodyli, miasto wielu innych znanych, którzy na przestrzeni wieków wpisali się różnymi głoskami w historię Rzeczypospolitej. Stąd pochodzili malarze Maurycy i Leopold Gottliebowie, Kajetan Stefanowicz oraz Artur Grottger, oficerowie: generał Stanisław Maczek, generał Michał Tokarzewski - Karaszewicz (I wojna światowa, II wojna światowa – zastępca generała Andersa), major Aleksander Boroński ( I wojna światowa i kampania wrześniowa 1939), działacze społeczni: Stiepan Wytwycki (poseł na Sejm Rzeczypospolitej), Juliusz Leo (prezydent Krakowa), Rajmund Jarosz ( burmistrz i prezydent Drohobycza, właściciel Truskawca i Horyńca, Jan Mężyk (sekretarz króla Władysława Jagiełły, pierwszy wójt drohobycki, starosta ruski), Władysław Ossowski (polski Biały Kurier zwany Królem Kurierów) i wielu innych znakomitych.
Miasto swą nazwę wywodzi od Jerzego Kotermaka (Jurija Drohobycza), wybitnego ukraińskiego uczonego, astronoma, astrologa, filozofa, który po uzyskaniu tytułu magistra na Akademii Krakowskiej studiował na Uniwersytecie Bolońskim gdzie otrzymał tytuł doktora sztuk wolnych (do których zaliczano początkowo gramatykę, logikę i retorykę, a następnie muzykę, arytmetyke, geometrię i astronomię) dzięki czemu mógł podjąć studia medyczne. Został nawet na rok rektorem Uniwersytetu Bolońskiego. Po powrocie do Krakowa wykładał astronomię i medycynę, a wśród jego studentów był sam Mikołaj Kopernik.
Drohobycz ma co najmniej 900 lat. Jego powstanie związane jest ze znalezioną w tym miejscu solą, którą handlowano nie tylko z innymi miastami, ale i ościennymi państwami. Stąd też w herbie miasta znajduje się 9 beczek z solą. Peryferyjne dzielnice, przy wjeździe do miasta, zajmują osiedla z wielkiej płyty wybudowane w okresie socjalizmu. Prawdziwy klimat starego miasta odnajdziemy wokół rynku i na uliczkach willowej dzielnicy. Stojące w szeregu wille, pałacyki i kamieniczki z przełomu XIX i XX wieku a także z okresu międzywojennego znajdują się na ulicach Iwana Franko i Tarasa Szewczenki. To tu była ulica Krokodyli, bogatych przemysłowców czerpiących zyski z wydobywanej w m. in. pobliskim Solcu ropy naftowej. Centrum miasta wskazuje na wielokulturowość jego mieszkańców, obok kościoła rzymskokatolickiego pw. Św. Bartłomieja wybudowano cerkiew prawosławną i cerkiew greckokatolicką, a w niedalekiej odległości 2 synagogi, z których jedna z największych w Europie, wybudowana na wzór bożnicy w Kassel, jest w stanie kompletnej ruiny.
Dzisiejszy Drohobycz to turystyczne miasto. Dużo tu wycieczek, przede wszystkim polskich. Trudno znaleźć jednoznacznie miejsce śmierci Bruno Schultza: 2 napotkane niedaleko parku licealistki wskazują chodnik biegnący wokół parku, mówiąc, że jeszcze niedawno leżała tu płyta z informacją o tym zdarzeniu. Staruszek mówiący po polsku wskazuje na schody jednej z kamieniczek za kościołem. Duże wrażenie robi graffiti, którym ozdobiono mur niedaleko parku. Jest wykonane bardzo estetycznie i podpisane Żydowskie miasto. To zagadka tego pobytu w Drohobyczu: czy zleciły jego namalowanie władze miasta czy też domorosły artysta nocą ozdobił mur? Zastanawia jeszcze jedno: w jaki sposób można było wywieźć wycięte z zajmowanego w czasie wojny przez gestapowca Landaua, freski, którymi Szultz ozdobił pokoje?
Spacerujemy uliczkami, wystarczy przymknąć powieki, żeby poczuć atmosferę i zapach cynamonu "....W taką noc niepodobna iść Podwalem ani żadną inną z ciemnych ulic, które są odwrotną stroną, niejako podszewką czterech linii rynku, i nie przypomnieć sobie, że o tej późnej porze bywają czasem jeszcze otwarte niektóre z owych osobliwych a tyle nęcących sklepów, o których zapomina się w dnie zwyczajne. Nazywam je sklepami cynamonowymi dla ciemnych boazerii tej barwy, którymi są wyłożone" - Bruno Schultz.
Nie wiem gdzie jest ulica Podwale, ani gdzie była ulica Krokodyli, wiem, że Drohobycz to miasto o galicyjskiej atmosferze. I kiedy będę tam następnym razem na pewno znajdę sklepy cynamonowe.