By dobrze poznać Fuerteventurę wynajęliśmy na kilka dni samochód. Pierwszego dnia ruszyliśmy trasą przez Antiguę i Betancurię do Pajary. To bardzo malownicza trasa z typowymi dla Fuerteventury pustynnymi widokami na gołe rudo-brązowe wzgórza. Na trasie co kilka kilometrów znajdują się ‘miradores’ (punkty widokowe). Na ,miradores', oprócz pięknych widoków, dużą atrakcją są pręgowce berberyjskie, niezwykle sympatyczne małe zwierzątka. Betancuria to dawna stolica wyspy, w której znajduje się najcenniejszy zabytek Fuerteventury kościół Santa Maria. Tu trafiliśmy na defiladę z okazji jakiegoś święta. Bardzo zdziwiło nas że wśród żołnierzy pod bronią tak wiele jest tu kobiet… W Pajarze znajduje się kościół z XVIIw., na którego portalu można znaleźć dwóch Indian oraz inne symbole kultury Azteków. Pochodzenie tych ornamentów pozostaje zagadką. Z Pajary pojechaliśmy do Ajuy, wioski położonej nad zatoką z czarnym piaskiem otoczoną klifami z licznymi jaskiniami. Największa to jaskinia Caleta. Tu można się przekonać o potędze oceanu. Całe zachodnie wybrzeże wyspy jest bardzo niebezpieczne. Tylko przez ostatnie 20 lat w pobliżu Fuerteventury rozbiło się wiele statków. Najbardziej spektakularna była katastrofa luksusowego liniowca „American Star”, który rozbił się w 1993roku a jego wrak tkwi do dziś na plaży na południe od Ajuy. Wracając do Caleta de Fuste wstąpiliśmy na farmę aloesową, gdzie uprawia się te rośliny i przerabia na różnego rodzaju kosmetyczne specyfiki znane ze swej jakości na całym świecie. Na dowód tego poddano nas relaksacyjnym masażom. Działa.