22;00 Przystanek Ryga.
Przyznaję że gdy wysiedliśmy miałem obawy co do tego miasta, na poczatku wszyscy mijani ludzie jawili mi się jako sponiewierani przez los,wydawało mi się że bieda tu az piszczy.Wymijając krople deszczu Udaliśmy się do naszego Hostelu Friendly Fun Franks (nocleg 75 zł + rano darmowa herbatka i jakies tosty były o czym nie wiedzieliśmy) bardzo chwalonego w necie, udało też się uniknąc kolizji z rozpędzoną rowerzystką , niestety bucik aż po kostke skąpał się w kałuży. Zmęczeni, głodni i mokrzy zjawiliśmy się w recepcji, ludzi multum i nagle ktoś podchodzi i pyta czy chcemy piwo..takie rzeczy sie nie dzieją wiec mówimy że nie, nie chcemy pić piwa teraz, chcemy pokój ogarnąc sie i iśc jeść. Dziewczyna jest zaskoczona ze nie chcemy darmowego piwa. Myśle sobie taaa zadarmo to w ryj tu dać mogą dać :) ona znowu pyta a my zdezorientowani nadal odmawiamy.Więc prosi nas o dowody osobiste. Zaraz zaraz, niewiem kto to jest, jestem w obcym mieście nie dam jej mojego dowodu, patrzymy po sobie nadal zdezorientowani. Dobra dam jej ten dowód ale nie spuszcze jej z oka, rzuciłem rzeczy na korytarz i... spuściłem ją z oka:) Wszedłem do następnego pomieszczenia gdzie znowu sie pojawiła z powitalnym piwem dla nas. Już wiem czemu tak chwalony był ten hostel, poczekalnią jest tu bar który w tej chwilii był okupowany przez erasmusa z Finlandii którzy rozkrecali tam własnie impreze, towarzyszyły temu śpiewy troche tańcy, bawili się świetnie, przelot między ludzki był tam spory co chwile ktoś do nas podchodził pogadać wtedy zacząłem szlochać w duchu że nie znam angielskiego perfekt. Dogadać się doadaliśmy ale nie mamy jeszcze tego luzu "zero żartów i nawijki o małolatkach" jak to zwykliśmy mawiać.Okazało sie że to ci sami Finowie których widzieliśmy w Tallinie w pubie i przyjechali tuż przed nami więc mieli pierwszeństwo co do pokoi.Po półtorej godziny czekania koło 24 dostaliśmy pokój, mówiono nam że możemy zostawić tu nasze bagaże i dowód do rejestracji i pójśc w międzyczasie coś zjeść ale nie byliśmy jeszcze na tyle ufni.
Już byłem w ogródku witałem sie z gąską dzierżąc klucz do pokoju gdy recepcjonistka zadała mi jeszcze jakies pyanie którego nie zrozumiałem, przytaknalem jej szybko na odczepnego po czym dodała " ohh your english so well" no żesz w morde strzelił, nie miałem siły na konwersacje więc z uśmiechem na ustach pogroziłem jej palcem i poszedłem na góre z mocnym postanowieniem wyciągniecia w domu wszystkich słowników angielsko polskich z piwnicy.Kiedyś sie gadało po angielsku ale język nieużywany jest językiem martwym.
Godzina 24:00
Wychodzimy na miasto w poszukiwaniu pożywienia to tu mieliśmy się wreszcie najeść do syta, co tylko dusza zapragnie , teraz nas stać. Pizza na dwóch 70 zł. No to wtopa:)
Ryga nocą jest wspaniała,pięknie oświetlona tętniąca życiem.Mnóstwo lokali jest usytuowanych koło siebie ,w każdej uliczce i na każdym rogu w których jest pełno ludzi dlatego celebrowanie ma miejsce również na ulicach przed tymi lokalami. Jakże sie myliłem na samym początku oceniając to miasto, jego życie nocne zrobiło na mnie duże wrażenie a ludzie byli piękni. To znaczy kobiety były piękne , faceci normalni.Gdy opowiadałem o tym komuś, zapytano mnie " ze co niby ładniejsze niż w Warszawie?". Nie nie ładniejsze ale przez to usytuowanie lokali w jednym miejscu i natężenie pięknych kobiet było większe - ogromne w sensie. A w Warszawie mamy wszystko porozpieprzane w róznych czesciach miasta a starówka nocą śpi :/ Wiedzieliśmy że przy takiej cenie pizzy to na flaszke w klubie stać nas nie będzie więc zaczelismy szukać monopolu. Nic z tych rzeczy, ani go znaleźć nie szło ani żaden z przechodniów nie był w stanie nam wskazać tak owego.
Zrezygnowany Śliski usiadł na krawężniku i ze smutną miną oznajmił że jak nie znajdziemy alkoholu to on to wali i idzie do hostelu spać bo tyle tu fajnych dziewczyn a nie ma jak zagadać. No jak nie ma, podejdz i zagadaj. No podejde i co powiem? Przeciez nie powiem żebyśmy sie czegos napili bo nawet nie mam czym poczęstować to co mam spytać czy sie z nami przejdzie?...bo z nami się tak fajnie gada ? :D Po Polsku miało by to racje bytu bo ma się gadane ale w tych okolicznościach była to rewelacyjna puenta odnośnie naszej angielszczyzny:) Co ciekawe Śliski się przełamał i zagaił jakieś dwie dziewczęta, alkohol później tez sie znalazł, sklep był pod nosem cały czas, babka za ladą nie mogła sprzedać nam całej butelki tylko rozlała nam do kubków jakiś trunek. Poszwędaliśmy się jeszcze trochę i z Jerasem zawinęliśmy się na hostel waląc w nim bonusową kiche, gubiąc sie w jego zakamarkach. Śliski z Luckiem w tym czasie robili jeszcze raz obchód po Rydze nocą. I tu pada kolejny złoty cytat Śliskiego. Stwierdził że byłoby niegodne być w takim miejscu i nie spróbować szczęścia więc zagadał ponownie jakąś niewiastę waląc jej komplement " You are beautifful..like polish girls":D rozmowa szybko sie skończyła ale cytat został zapamiętany do dziś.
Przyznaję że gdy wysiedliśmy miałem obawy co do tego miasta, na poczatku wszyscy mijani ludzie jawili mi się jako sponiewierani przez los,wydawało mi się że bieda tu az piszczy.Wymijając krople deszczu Udaliśmy się do naszego Hostelu Friendly Fun Franks (nocleg 75 zł + rano darmowa herbatka i jakies tosty były o czym nie wiedzieliśmy) bardzo chwalonego w necie, udało też się uniknąc kolizji z rozpędzoną rowerzystką , niestety bucik aż po kostke skąpał się w kałuży. Zmęczeni, głodni i mokrzy zjawiliśmy się w recepcji, ludzi multum i nagle ktoś podchodzi i pyta czy chcemy piwo..takie rzeczy sie nie dzieją wiec mówimy że nie, nie chcemy pić piwa teraz, chcemy pokój ogarnąc sie i iśc jeść. Dziewczyna jest zaskoczona ze nie chcemy darmowego piwa. Myśle sobie taaa zadarmo to w ryj tu dać mogą dać :) ona znowu pyta a my zdezorientowani nadal odmawiamy.Więc prosi nas o dowody osobiste. Zaraz zaraz, niewiem kto to jest, jestem w obcym mieście nie dam jej mojego dowodu, patrzymy po sobie nadal zdezorientowani. Dobra dam jej ten dowód ale nie spuszcze jej z oka, rzuciłem rzeczy na korytarz i... spuściłem ją z oka:) Wszedłem do następnego pomieszczenia gdzie znowu sie pojawiła z powitalnym piwem dla nas. Już wiem czemu tak chwalony był ten hostel, poczekalnią jest tu bar który w tej chwilii był okupowany przez erasmusa z Finlandii którzy rozkrecali tam własnie impreze, towarzyszyły temu śpiewy troche tańcy, bawili się świetnie, przelot między ludzki był tam spory co chwile ktoś do nas podchodził pogadać wtedy zacząłem szlochać w duchu że nie znam angielskiego perfekt. Dogadać się doadaliśmy ale nie mamy jeszcze tego luzu "zero żartów i nawijki o małolatkach" jak to zwykliśmy mawiać.Okazało sie że to ci sami Finowie których widzieliśmy w Tallinie w pubie i przyjechali tuż przed nami więc mieli pierwszeństwo co do pokoi.Po półtorej godziny czekania koło 24 dostaliśmy pokój, mówiono nam że możemy zostawić tu nasze bagaże i dowód do rejestracji i pójśc w międzyczasie coś zjeść ale nie byliśmy jeszcze na tyle ufni.
Już byłem w ogródku witałem sie z gąską dzierżąc klucz do pokoju gdy recepcjonistka zadała mi jeszcze jakies pyanie którego nie zrozumiałem, przytaknalem jej szybko na odczepnego po czym dodała " ohh your english so well" no żesz w morde strzelił, nie miałem siły na konwersacje więc z uśmiechem na ustach pogroziłem jej palcem i poszedłem na góre z mocnym postanowieniem wyciągniecia w domu wszystkich słowników angielsko polskich z piwnicy.Kiedyś sie gadało po angielsku ale język nieużywany jest językiem martwym.
Godzina 24:00
Wychodzimy na miasto w poszukiwaniu pożywienia to tu mieliśmy się wreszcie najeść do syta, co tylko dusza zapragnie , teraz nas stać. Pizza na dwóch 70 zł. No to wtopa:)
Ryga nocą jest wspaniała,pięknie oświetlona tętniąca życiem.Mnóstwo lokali jest usytuowanych koło siebie ,w każdej uliczce i na każdym rogu w których jest pełno ludzi dlatego celebrowanie ma miejsce również na ulicach przed tymi lokalami. Jakże sie myliłem na samym początku oceniając to miasto, jego życie nocne zrobiło na mnie duże wrażenie a ludzie byli piękni. To znaczy kobiety były piękne , faceci normalni.Gdy opowiadałem o tym komuś, zapytano mnie " ze co niby ładniejsze niż w Warszawie?". Nie nie ładniejsze ale przez to usytuowanie lokali w jednym miejscu i natężenie pięknych kobiet było większe - ogromne w sensie. A w Warszawie mamy wszystko porozpieprzane w róznych czesciach miasta a starówka nocą śpi :/ Wiedzieliśmy że przy takiej cenie pizzy to na flaszke w klubie stać nas nie będzie więc zaczelismy szukać monopolu. Nic z tych rzeczy, ani go znaleźć nie szło ani żaden z przechodniów nie był w stanie nam wskazać tak owego.
Zrezygnowany Śliski usiadł na krawężniku i ze smutną miną oznajmił że jak nie znajdziemy alkoholu to on to wali i idzie do hostelu spać bo tyle tu fajnych dziewczyn a nie ma jak zagadać. No jak nie ma, podejdz i zagadaj. No podejde i co powiem? Przeciez nie powiem żebyśmy sie czegos napili bo nawet nie mam czym poczęstować to co mam spytać czy sie z nami przejdzie?...bo z nami się tak fajnie gada ? :D Po Polsku miało by to racje bytu bo ma się gadane ale w tych okolicznościach była to rewelacyjna puenta odnośnie naszej angielszczyzny:) Co ciekawe Śliski się przełamał i zagaił jakieś dwie dziewczęta, alkohol później tez sie znalazł, sklep był pod nosem cały czas, babka za ladą nie mogła sprzedać nam całej butelki tylko rozlała nam do kubków jakiś trunek. Poszwędaliśmy się jeszcze trochę i z Jerasem zawinęliśmy się na hostel waląc w nim bonusową kiche, gubiąc sie w jego zakamarkach. Śliski z Luckiem w tym czasie robili jeszcze raz obchód po Rydze nocą. I tu pada kolejny złoty cytat Śliskiego. Stwierdził że byłoby niegodne być w takim miejscu i nie spróbować szczęścia więc zagadał ponownie jakąś niewiastę waląc jej komplement " You are beautifful..like polish girls":D rozmowa szybko sie skończyła ale cytat został zapamiętany do dziś.