Jak już trafiliśmy (całkiem przypadkowo) na dozynki, to nie mozna było nie zawitać na nie. Nie pchaliśmy się do lóż ani za biesiadne stoły, nie braliśmy udziału w oficjalnych ani artystycznych występach (to takie podobne od dziesiątków lat), ale oczami przybyszów nie związanych emocjonalnie z świętujaca gminą staraliśmy się wypatrzeć coś takiego...