Podróż Po prostu Islandia! - Tam, gdzie diabeł mówi dobranoc



Środa, 18.VII.2012

 Dziś rano opuszczamy Reykjavik i kierujemy sie w stronę Zachodnich Fjordów, według przewodników, miejsca pomijanego przez większośc turystów zagranicznych. Gdy zbaczamy z “Jedynki” czyli Ring Road na zachód, zmnieszony ruch samochodowy na drodze mówi nam, że to prawda. Czym dalej na zachód, tym widoki stają się bardziej dramatyczne, a droga coraz bardziej kręta. Zaczynają się coraz dłuższe odcinki szutrowej drogi. Musimy zwolnić z uwagi na nawierzchnię i ostre zakręty. Ale to oczywiście nie są jedyne przyczyny powolnej jazdy, bowiem jakże nie zatrzymać się, gdy raz po raz widoki są takie, że oczy bolą od patrzenia. Blisko 500-kilometrową trasę jedziemy cały dzień.

 Czas nabrać benzynę. Zatrzymujemy się przy małej stacji benzynowej. Wkładam kartę kredytową, a tu pojawia się pytanie o PIN!!! Skąd ja im wezmę PIN. Nigdzie na świecie mnie nikt nigdy o PIN do karty kredytowej nie pytał. Nie da się zapłacić w środku, bo sklep przy stacji nie ma żadnego połączenia z pompą. No to nieźle nas tu urządzili! Ale przecież mam mam jeszcze kartę do ATM, może ta zadziała? Z biciem serca wkładam do dziury kartę, wybijam PIN. Na ekraniku zapala się następne pytanie: za ile chcę zatankować. No skąd ja mogę wiedzieć? Przeliczam więc nerwowo ile litrów może wejść do mojego samochodu… W myślach porównuję pojemność Legacy do mojego samochodu, przeliczam galony na litry – powinno wejść przynajmniej 45-50 litrów, a litr kosztuje 245 koron… W międzyczasie automat wypluwa mi kartę i kasuje tranzakcję bo za długo myślałem. Powtarzam więc całą procedurę jeszcze raz. Ufff!! Udało się do baku leje się benzyna A więc nie będę musiał nikogo błagać aby mi kupił na swoją kartę benzynę, a ja mu zwrócę gotówką…

 Czwartek, 19.VII.2012

 O ile wczoraj pogoda była w miarę ładna, to dziś od samego rano jest zimno, mokro a gdy miejscami gęsta mgła nieco rzednie, to prześwitują ołowiane chmury. Chcemy dojechać do Latrabjarg, nie tylko najdalszego zakątka Europy, ale również miejsca słynnego z pięknego skalnego wybrzeża, które zamieszkuje jedna z największych populacji ptaków w całej Islandii. Droga jest bardzo kręta, wąska i stroma a na dodatek szutrowa. Miejscami przez mgłę przedzierają się wspaniałe widoki. Dojeżdżamy do Latrabjarg. Kropi deszcz, ale najgorsze jest to, że to legendarne ze swej urody miejsce całe zasnute jest mgłą. Podchodzimy do krawędzi. Krajobrazowych widoków co prawda nie ma ani na lekarstwo, ale ich brak osładza nam obecność puffinów – ślicznych i sympatycznych ptaszków – jednego z symboli Islandii. Jest ich sporo i raz po raz któryś ląduje prawie u naszych stóp. Wspaniałe uczucie.

 Kontynuujemy naszą podróż wzdłuż fjordów aż do Nupur. Chociaż nadal pada deszcz, to mgła na szczęście już puściła. Za jednym z licznych zakrętów wyłania się przepiękny wodospad Dynjandi. Jadąc przez te zdawałoby się zupełnie zapomniane przez Boga i opuszczone przez ludzi miejsca zawsze się zastanawiam co robią nieliczni mieszkańcy tych terenów. Zawsze chętnie rozmawiamy z właścicielami hoteli o tym, jak żyją i co robią zwłaszcza w czasie długiej polarnej zimy. Własciciel hotelu w Nupur opowiada nam barwną historię tej małej osady, która powstała częściowo jako szkoła i internat dla trudnych nastolatków na początku XX wieku. Rozglądamy się dookoła. Z naszego miejsca rozpościera się piękny widok na góry opadające do fiordu. Oprócz hotelu jest jeszcze malutki kościółek na pobliskim wzgórzu i kilka domków rozsianych po okolicznych wzgórzach.

 Ponieważ właściciel hotelu jest również kucharzem, to możemy z nim porozmawiać o specjałach kuchni islandzkiej. Do nich niewątpliwie zalicza się zgniłe lub sfermentowane mięso z rekina. Historia tej potrawy sięga jeszcze dawnych czasów. Otóż trudno było pogardzić wielkim kąskiem mięsa zaplątanego przypadkowo w sieci rekina, ale co zrobić skoro mięso polarnych rekinów jest wysoce toksyczne? Więc metodą prób i błędów odkryto, że fermentacja mięsa usuwa jednocześnie z niego trujące toksyny. Miernikiem jego odtoksycznienia miał być ostry stęchły zapach, czyli czym bardziej śmierdzące tym bezpieczniejsze do jedzenia. W smaku podobno jest pyszne. “Podobno”, bo nie mieliśmy odwagi spróbować, zresztą sam Thor nam odradzał, twierdząc, że z tą potrawą trzeba się trochę oswoić. Spróbowaliśmy za to skyr, który Thor specjalnie dla nas przygotował. Jest to deser na bazie sera podawany wraz z borówkami, absolutnie przepyszny.  (300 km)

 Piątek, 20.VII.2012

 Na mapie Islandia nie jawi sie jako duży kraj, lecz gdy przyjdzie do podróży samochodem zwlaszcza w rejonie Fiordów Zachodnich, to odleglości są dość spore. Główna i zarazem najkrótsza trasa z Nupur do Akureyri wynosi 630 km i wiedzie zygzakami wzdłuż pięknych fjordów. W jednym miejscu zauważamy kilka zaparkowanych samochodów i grupkę osób przy drodze – znak to, że jest coś ciekawego. Stajemy w małej zatoczce, gdzie na stoliku stoi pudełko, a w nim kilka lornetek. Obok jest napis informujący, że lornetkę można sobie pożyczyć, a jeśli ktoś skorzysta, to bardzo proszę aby wrzucił do pudełka 300 koron lub ile uważa. Hmm, co kraj to obyczaj J Poniżej drogi na brzegu wylegują się foki. Idziemy przyjrzeć im się z bliska. Ponieważ mam teleobiektyw, to z lornetki nie skorzystałem…

 

  • Dynjandi
  • Latrabjarg 4
  • Westfjords, droga 612
  • Westfjords, droga 62
  • Autostopowicze w Westfjords :-)
  • Maskonury z Latrabjarg
  • Dynjandi, Westfjords
  • Flateyri, Westfjords
  • Latrabjarg, Westfjords
  • Westfjords, droga 612
  • Lotnisko na końcu świata
  • Nupur, Westfjords
  • Westfjords, droga 612
  • Westfjords, droga 62
  • Westfjords 04
  • Flateyri, Westfjords
  • Westfjords, droga 61
  • Westfjords, droga 61
  • Skyr - islandzki przysmak.
  • Isafjordur, Westfjords
  • Nupur, Westfjords