Podróż Lato bez końca - wyspy już nie bezludne



Jednak naszym celem jest środkowa wyspa Meno, na którą po obowiązkowym targowaniu się (190k IDR za łódź) płyniemy wraz z poznanym Amerykaninem lokalną łódką. Zmęczeni całą podróżą i głodni bierzemy pierwszy z brzegu hotel Kontiki (150k IDR za pokój). Jednak po spacerze wzdłuż morza znajdujemy o wiele przyjemniejsze miejsce, oddalone o 30 minut drogi od portu – bungalowy Blue Coral (100k IDR za bungalow), do którego przenosimy się na drugi dzień. Kilka słów o samych wyspach. Są to trzy malownicze wysepki: Trawangan , Meno i Air, położone na północnym zachodzie od Lomboka. Nie ma tutaj dróg, samochodów i skuterów, a niewielki ruch obsługują konne bryczki i rowery. Wyspa Meno jest na tyle mała, że można obejść ją w godzinę. Największymi atrakcjami są tutaj mocno zniszczona rafa koralowa i olbrzymie żółwie, które maja tu swoje tereny lęgowe. Niestety rozwój turystyki wraz z infrastrukturą dosłownie zabija to co natura stworzyła. Każdego dnia do wysp dobijają łodzie z materiałem budowlanym pod kolejne hotele i pensjonaty, które powstają jak grzyby po deszczu zajmując kolejne połacie wyspy. Tubylcy na dodatek nie radzą sobie ze śmieciami, które zalegają na plażach, a ścieki wpuszczane są wprost do morza. Nic więc dziwnego, że rafa wymiera, a żółwi jest coraz mniej – my widzieliśmy raptem tylko jednego, a nurkowaliśmy każdego dnia pobytu. Przy porcie na Gili Meno znajduje się prymitywny ośrodek ratowania żółwi, gdzie w 4 wannach próbuje odchować się maleńkie gady, ale co z tego, jak 500m dalej znajdują się olbrzymie, przerdzewiałe beczki z ropą do których mieszkańcy przepompowują paliwo dowożone do wyspy. Moim zdaniem, wyspy w krótkim czasie czeka zagłada ekologiczna, gdyż nie poradzą sobie z rosnącym ruchem turystycznym :-(

Przez 5 dni na Gili Meno pływaliśmy, nurkowaliśmy, odpoczywaliśmy, spacerowaliśmy i zajadaliśmy się przepysznymi rybami przeważnie w Ana Warung, a wieczorami prowadziliśmy dysputy na przeróżne tematy z szefem restauracji. Gdyby jeszcze w kranach była słodka woda, wieczorem nie kąsały komary, a na plażach nie walały się śmieci, byłoby cudownie... Najbardziej dokuczliwy okazał się jednak brak słodkiej wody. Po 5 dniach mycia się w kilku kroplach wody mineralnej stwierdziliśmy, że wystarczy tego leniuchowania i wróciliśmy na Bali. W drodze zaskoczyła nas ogromna burza, podczas rejsu speedboatem widoczność była ograniczona do kilku metrów, a kapitan chyba płynął na pamięć. Dotarcie do Kuty zajęło nam prawie cały dzień, przenocowaliśmy w znanym już nam hostelu Kedins'II i postanowiliśmy: dość Bali, jedziemy na Jawę, pora poszukać prawdziwej Indonezji. Rezygnując z drogich przewozów turystycznych wybraliśmy lokalny transport autobusem zwanym bemo (20k IDR/os), który z jedną przesiadką podwiózł nas do terminala autobusowego w Denpasar. Tutaj wbrew woli zostaliśmy porwani przez naganiacza i przekazani kierowcy, który jak się okazało podwójnie policzył nam za bilety do Gilimanuk (50k IDR/os). W bardzo leciwym busie za klimatyzację służyły niezamykające się drzwi z przodu i z tyłu, a dodatkową atrakcję stanowiły ponad centymetrowej wielkości mrówki, które pod tapicerką w suficie zrobiły sobie mrowisko. 3 godziny zajęło nam przejechanie około 150km do portu w Gilimanuk, gdzie w strugach deszczu wskoczyliśmy jako jedyne białasy na prom (6k IDR/os) do Benyuwangi na Jawie.

  • Gili Meno
  • Gili Meno
  • Gili Meno
  • Gili Meno
  • jezioro na Gili Meno
  • Meno
  • nasz sublokator :-)