Strasznie rozczarowany jestem tą wycieczką. Według opisu miał to być wyjazd w Atlas Wysoki ze spektakularnymi widokami. Rzeczywistość okazała się być nieco inna. Faktycznie kilka fajnych widoków pojawiło się, ale bez przesady. Ourika Valley, to nic innego niż jedna z większych dolin z płynącą dnem bystrzycą. Kilkanaście takich widzieliśmy w trakcie przeprawy na Saharę. Tyle tylko, że z góry. Oczywiście musowo zostały pozaliczane sklepy przydrożne z pamiątkami, postoje wielbłądów etc. W końcu gdy dojechaliśmy na miejsce postoju, gdzie mieliśmy trochę czasu wolnego na swobodne zejście nad rzekę, porobienie fotek to co się okazało? A to mianowicie, że zmotoryzowani handlarze pojawili się zaraz za nami i jak nas nie dopadną…tragedia. Tak jak w Marrakeszu wystarczyło powiedzieć "nie, dziękuję" tak tu jakby znajomość angielskiego była wybiórcza i nakierowana jedynie na sprzedaż a nie na odmowę zakupu. Bardzo było nieprzyjemnie, mniej więcej jak w Egipcie. Później rozmawialiśmy z innymi turystami i doszliśmy do następujących wniosków. Skoro jedna wioska to w gruncie rzeczy jedna rodzina, to każdy każdego zna. Każdy wie kto jest policjantem a kto nagabującym handlarzem. I tak jak w anonimowym Marrakeszu bano się wszechobecnej policji turystycznej, tak tu już nie zaprzątano sobie nimi głowy. Było trochę nieprzyjemnie. Odczepiali się gdy cokolwiek się kupiło. Ale czy tak się powinno cieszyć wyjazdem?
Podróż Maroko, maj 2012 - Ourika Valley
2012-05-23