Wyprawa, bo z Alicante to trochę ponad 200km, a moje towarzystwo nie chciało się męczyć za bardzo, i przede wszystkim wstawać o 6 rano.
Jednakże, siła perswazji.
Wynalazłam w przewodnikach Les Coves de Sant Josep lub la Gruta San Jose. W Comunidad Valenciana używają języka hiszpańskiego ale bardzo często i chętnie posługują się językiem valenciano czyli katalońskim. Znaki drogowe czasami są w dwóch językach, a czasem tylko w jednym katalońskim właśnie.
Z tymi grotami też był kłopot, bo ciężko je było namierzyć. Najprościej wpisać do nawigacji miejscowość La Vall d'Uixó, reszta sama się jakoś znajdzie. (Z załączonej mapki, jakos nie widać, że coś się samo znajdzie, bo groty pojawiły się w Zatoce Gwinejskiej. Tam chyba jednak nie dotarłam) W każdym bądź razie przez miasto i do końca. Te groty są podobne do naszej Jakini Raj czy Niedźwiedziej , ale te maja trase wodną i pieszą. Są oświetlone na stałe, a u nas w PL przewodiczka zapalała i gasiła światła, żeby nie zakłócać równowagi biologicznej (inne żyjątka się namnażają koło ciepłej żarówki - przewodnik z Jaskini Niedźwiedziej). Do końca nie wiem czy mozna było robić zdjęcia, więc robiłam z ukrycia.
Pod Walencją są prawdziwe pola ryżowe i tutaj jest kolebka paelli, w planach była uczta w jakieś paellowej knajpie z widokiem na pola, ale godzinę męczylismy się, żeby wyjechać z Walencji, nasza nawigacja nie miała El Palmar w okolicach Le Albufera tylko w okolicach Murcii. Jak się zorietowaliśmy, to El Palmar był 50km za nami, więc paelle musiałam zrobic sama.