Podróż Sri Lanka herbatą pachnąca - Lew na plazy



 

Tak naprawde to rybki zaczely mi sie snic juz po 23 wieczorem, bowiem zmeczenie i zmiana czasu zagonily mnie do lozka prawie z kurami. Corka wlascicieli pensionatu z goraca kawa stanela w drzwiach pokoju o 4 rano. Scena jak z filmu. Cejlonski usmiech, czerwona szminka ( czy to dla mnie?) filigranowa osobka i wielki kubek kawy...prawie jak w domu. Chwile potem pedze riksza wiejskimi drogami na miejscowy, poranny targ rybny. Uwielbiam targi, kocham wszelkiego rodzaju "mercados", gdzie mozna kupic wszytko, zobaczyc rybska od najmniejszych akwariowych po gigany morskie, rekiny i plaszczki, tunczyli i mieczniki, ktore w mgnieniu oka sprzedawane sa miejscowym knajpom, hotelowym resturacja i okoliczny mieszkancom. Mozna zjesc to co tubylcy, pogadac i pstrykac zdjec ile dusza zapragnie. Kobiety sprzedaja owoce, pozuja do zdjec, chlopaki wnosza , patrosza i wynosza ryby, bezdomny pies goni kota, ktory ucieka w krzaki z kawalkiem rybiej pletwy. Sniadanie zaliczone. 

Poludnie wyspy i  jego malownize plaze byly nastepnym punktem na mapie Sri Lanki, ktore chcielismy zobaczyc. Oslawione biale rajskie piaski zniszczone w 2004 roku przez tsunami, wydaja sie zapominac o tragedii, ktora nawiedzila poluniowa czesc wysypy. Z Kolombo na poludnie Sri Lanki docieramy po kilu godzinach jazdy miejscowym pociagiem. Koszt przejazdu w granicach kilkunastu zlotych. Bilety kupuje w okienku kasy, na dworcu, ktory wyglada jakby czas stanal w miejscu gdzies w latach 40tych. Wagony obszarpane, wentylatory wlaczone na pelna moc, zadna kobieca ondulacja nie ma szansy dotrwac do konca podrozy. Tubylcy pojawiaja sie zaraz kiedy widza turyste, sprzedaja kolorowa wate cukrowa, orzeszki, napoje i wszechobecne curry. Pociag toczy sie jak zabawkowa ciuchcia, mozna wyskoczyc zalatwic potrzebe pod palma i dogonic ostatni wagon. Klimat jest, pogoda jest,wiec dusza sie raduje. Do miasta Galle dojezdzamy poznym popludniem, krotkie targowanie sie o dojazd moto riksza do plazy i po 15 minutach mocze stopy na plazy w Unawatuna. Hotel znajduje sie sam, miejscowi przedstawiaja ceny i warunki noclegow, ja sacze zimne piwo Lion, a kumpel, zamiast wspolpracowac ze mna, idzie plywac. Wachlarz miejscowych noclegow jest oszalamiajacy, od wyboru do koloru. Ze sniadaniem,bez sniadania, z klima czy bez, z posciela, albo na hamaku, z tv albo tv i dvd w wersji kombo.... mozna wybierac i decydowac. Wszedzie slychac muzyke, choc turystow niewielu, czuje grilowana rybe i juz wiem, gdzie bedziemy jedli kolacje.

Poludnie Sri Lanki zachwyca. Okoliczne plaze nie maja sobie rownych, bez dwoch zdan dorownuja tym w Wenezuelii czy Brazylii. Plaze na Unawatuna, Mirissa, czy Tangalle maja piekno i nature w jednym. Lazur wody, kolyszace sie na wietrze palmy, spadjace kokosy i dziewczyny grilujace na plazy swieze steki z tunczyka, sa jak z folderow reklamujacych okolice, ktore wiadac w witrynach okien biur podrozy, kiedy kazdego zimowego wieczoru przechodzac kolo takiego okna, wzdycha sie i marzy. A ja te marzenia mam przed soba, stoje na piachu, slonce prazy, jest gorace i wilgonie, mam wode przed nosem i nowe gacie Billabong i ide skakac w fale. Zyc nie umierac. 

 

  • Dsc 1430
  • Dsc 1435
  • Dsc 1474
  • Dsc 1483
  • Dsc 1505
  • Dsc 1543
  • Dsc 1568
  • Dsc 1572
  • Dsc 1582
  • Dsc 1587
  • Dsc 1602
  • Dsc 1609
  • Dsc 1610
  • Dsc 1612
  • Dsc 1613
  • Dsc 1621
  • Dsc 1628
  • Dsc 0552
  • Dsc 0591
  • Dsc 1065
  • Dsc 1512
  • Dsc 1520
  • Dsc 1521
  • Dsc 1523
  • Dsc 1530
  • Dsc 1753
  • Dsc 1764
  • Dsc 1769
  • Dsc 1957
  • Dsc 2001 2
  • Img 8637
  • Img 8692