Podróż Sri Lanka herbatą pachnąca - Nocne podchody do Adama



Z Adamem to bylo tak. Yoni moj towarzysz w podrozy, pochodzacy z Izraela chlopak, planowal zdobycie szczytu Adama, byczac sie na plazy w Goa. Kiedy juz spotkalismy sie na trasie cejlonskiej probowal zarazic mnie swoim pomyslem. O Szczycie Adama, wznoszacym sie dumnie nad Cejlonem, na 2243 m n.p.m.  mozna w necie wyczytac wszystko. Porady, zasady, uwagi i przestrogi, co i jak, gdzie i dlaczego trzeba wchodzic tam w nocy. Pomysl byl, ale jakos nie specjalnie spodobalo mi sie wstawania o 2 nad ranem, ubieranie podwojej pary dresow, zeby po kamiennych stopniach wbiegac na gore Adasia tylko po to, aby zobaczyc piekny wschod slonca, klimatyczne widoki itp. Los jednak chcial inaczej, wedrujac uliczkami Elya, poznalismy Anne, francuzke przemiezajaca Sri Lanke solo, ktorej oczy zaswiecily sie jak palec E.T kiedy Yoni zaczal opowiadac o nocnej przygodzie. Izraelczyk dopial swego a ja w ten oto sposob zostalem przeglosowany. Marudze troche, ale prawda jest taka, ze gdyby owa dwojka mnie nie namowila, plulbym sobie w twarz , ze nie poszedlem, lezac w hostalowym metalowym wyrku do rana. Wstawanie o 2 rano ma swoj klimat, kiedy nie ma pory letniej, a co za tym idzie nie ma tabunow turystow. Okazuje sie jednak, ze brak turystow to brak lokalesow sprzedjacych napoje i jadlo, a jak nie ma lokalesow to nie ma nic, a jak nie ma nic to na prawde nie ma nic...nawet oswietlenia prowadzacego na gore. Tak, oswietlenie! Adas jest pieknie przygotowany dla wspinajacych sie turystow,ale tylko w okresie turystycznym. My bylismy sami i wtedy wlasnie nocna wyprawa na"Adasia" okazala sie przygoda jak z fimow Spielberga. Francuzka, Izraelczyk i Polak na trasie. Ciemno wszdzie glucho wszedzie. Skalne stopnie i my na stopniach, w krzakach jakies wycie, tu i tam przebiegnie zwierz, wiewiorkal dziki zajac, mama dzik i male dziki...a my z malymi lornetkami zamocowanymi gumka na czole, jestesmy na trasie. Ciemno jak w… kazdy wie jak w lesie moze byc ciemno, nie uzyje wulgaryzmu, a mikro latarki mimo zapewnien wlascicieli hostelu o kilugodzinnej wytrwalosci wyladowaly sie po godzinie wspinaczki. A potem juz zostaly tylko telefony. Bogu dzieki za aplikacje latarkowe. Dalej w droge. 4 godziny wchodzenia i jestesmy na gorze, a tam...mgla! A gdzie boski wschod slonca? Nie mozna miec wszystkiego rzucila Anna, bijac w dzwon znajdujacy sie na szczycie. Nie bylo spektakularnego wschodu, slonce strajkowalo, pojawily sie chmury, a stopy odmarzaly, bo gora swieta wiec na szczycie biegasz na bosaka. Chlodne powietrze, tak przyjemnie kontrastuje z otaczajaca nas wilgotnoscia jeszcze kilka godzin wczesniej. Schodzilismy na dol jak zajace w swietle dziennym przeskakujac ze stopnia na stopien, i po kilku godzinach bylismy juz w pociagu do beztroskiego uroczego miasteczka Kandy. Jedni na Kandy psiocza, inni zachwalaja i polecaja, mysmy zwiedzili, jezioro w miasteczku obeszli, warany karmili i swiatynie o zlotym dachu odwiedzili, a wieczorne noce razem z lokalnymi chlopakami piwo w lokalnym browarze wypili. Kandy położone jest w malowniczej dolinie i od wiekow uznawane jest za duchową stolicę kraju. Z racji znajdującej się tam świętej dla buddystów relikwii "Zęba samego Buddy" przyciąga nie tylko Lankijczykow ale i ciekawskich z calego swiata. 
  • Dsc 1179
  • Dsc 0444
  • Dsc 1038
  • Dsc 1061
  • Dsc 2007 2
  • Img 8819
  • Dsc 2116
  • Dsc 2142
  • Dsc 2168
  • Dsc 2176
  • Dsc 2213
  • Sdc10937
  • Sdc10950
  • 76
  • Sdc10998
  • 78
  • Sdc11022
  • Sdc11044
  • Sdc11046