Smaki Maroka to przede wszystkim przyprawy – na każdym targu piętrzą się ułożone w kolorowe stożki, a obok pachną naręcza świeżych ziół. Nawet pozornie zwykła słodka papryka ma niezapomniane bogactwo smaku. Podobnie jak aromat kuminu, który zdecydowanie różni się od zwietrzałych proszków dostępnych w Polsce – jest tak intensywny, że nie każdemu może już przypaść do gustu. Za niewielkie pieniądze można zaopatrzyć się także w spore zapasy szafranu.
Oprócz przypraw na targach można kupić równiez suszone owoce. W Marrakeszu, od kobiety o ogromnych, czarnych oczach kupiłyśmy wielką tytkę różnych odmian daktyli - ich cena wahała się od 15 do 160 dirhamów za kilogram, ale te najdroższe nawet po kilku tygodniach (!) wciąż były miękkie i soczyste.
Zbrodnią jednak byłoby nie skosztowanie świeżych owoców. Jadąc z Agadiru w stronę Essaouiry zatrzymaliśmy się w malutkiej mieścinie Tamri. Wprawdzie nie ma w niej nic, co mogłoby przyciągać turystów... może poza egzotyką zakrwawionych kozich łbów... ale warto zaopatrzyć się tam w obłędnie słodkie banany, świeżo zebrane na pobliskich plantacjach.
Ciekawym owocem jest niespotykany w Polsce loquat, czyli nieśplik japoński – podobny do żółtych śliwek, soczysty, lekko kwaskowaty i – jak wszystkie marokańskie owoce – bardzo słodki.
Smak Maroka to także wspaniałe oliwki – zielone, różowe i czarne - tradycyjnie jadane na śniadanie, kiszone, marynowane w ziołach czy bez, mocno solone i łagodne... Jadane z chlebem maczanym w oliwie...
Jednym z celów mojego wyjazdu do Maroka było skosztowanie mleczno – awokadowego szejka. Chociaż wszystkie składniki są dostępne także w naszych sklepach, to smak owoców dojrzewających w afrykańskim słońcu nie ma sobie równego i odtąd korzystałam z każdej okazji by próbować wariacji na temat tych wyśmienitych marokańskich napojów. Zwykły sok ze świeżo wyciśniętych pomarańczy nie ma porównania z czymkolwiek dostępnym na naszych szerokościach geograficznych.
Nawet „nuss - nuss”, czyli espresso z ciepłym mlekiem – niby zwyczajne, a jednak wszędzie smakowało wspaniale.
W Maroku niezwykle często pije się herbatę miętową – mocno słodzoną i nieziemsko aromatyczną. Przygotowuje się ją zaparzając zieloną herbatę, filtrując ją, słodząc i ponownie lekko zagotowując. Tak przygotowanym naparem zalewa się świeże liście mięty i z wysoka przelewa do niewielkich szklanek, tak aby powstała delikatna pianka...
Maroko słynie głównie z połowów sardynek, ale bogactwo ryb jest tak ogromne, że znajdzie się też coś o większych gabarytach. W El Jadidzie zjadłyśmy talerz pełen ryb i krewetek (porcja była w sam raz na lunch dla dwóch osób) – przygotowane bez zbędnych przypraw ujawniały bogactwo smaku świeżych produktów. Do nich podany był niewielki, płaski chlebek. Póki ciepły jest pyszny, ale później robi się nazbyt gumiasty....
Na plaży, w przytulnym turystycznym miasteczku Oualidija skosztowałyśmy świeżo wyłowionych małż i jeżowców (te drugie smakiem nie zachwycały), a w Safi spróbowałyśmy wyśmienitej, zaskakującej, lekko pikantnej marokańskiej wariacji na temat ślimaków. Podobnie przyprawione były wspaniałe, choć malutkie krewetki jedzone w malutkiej knajpce na uboczu mediny w Essaouirze.
O ile przypraw w Maroku jest mnóstwo, to zwykle stosowane są z umiarem, nie zagłuszając smaku samych składników potraw. Łagodna jest harira – zupa z cieciorki, czy tradycyjny berberyjski kuskus.
Daniem bardzo charakterystycznym dla kuchni marokańskiej jest tajin To rodzaj łagodnie przyprawionego gulaszu z rozmaitych mięs i warzyw, o pięknym szafranowym kolorze i przygotowywanym w stożkowym naczyniu o tej samej nazwie. Tadżin z koźliny, który jadłyśmy w knajpce dla lokalnych podróżnych było wyśmienite. Trzeba jednak przyznać, że istnieje rzesza osób rozczarowanych rozgotowaną, tłustą papką, na którą często można trafić.
Warto jeszcze wspomnieć o oleju arganowym. Obecnie zyskuje popularność w kosmetyce, ale tradycyjnie używa się go również w kuchni. Prażenie orzeszków nadaje mu bursztynowy kolor i charakterystyczny, intensywny aromat. Świetny jest zarówno do gotowania, jak i dodatek do chleba czy sałatek. Niezwykle wytrzymałe drzewa arganowe niegdyś porastały północną Afrykę, ale dziś występują wyłącznie w jednym rejonie Maroka, gdzie tworzą gaje malowniczo obwieszone czarnymi kozami. Obecnie produkcja olejku skupiona jest w spółdzielniach wspieranych przez międzynarodowe organizacje kobiece. Pozwalają one Berberyjkom na większą niezależność finansową oraz wspierają edukację i opiekę zdrowotną w biednych rejonach Maroka.