Oczywiście wyjazd zaliczyć należy do bardzo udanych, a jednocześnie po nim właśnie pozostał największy niedosyt. I jest to niedosyt przede wszystkim rumuński. Kraj w zaledwie kilka dni zrobił na nas ogromne wrażenie, zarówno pod względem architektonicznym, krajobrazowym, jak i społecznym. Wcześniej z lektury wiedziałem, że Rumunię zobaczyć warto, ale wyobrażenia okazały się marne w porównaniu z rzeczywistością. Dodatkowo świadomość, że zaledwie "polizaliśmy" nieco tego miodu, że jest jeszcze cała Bukowina, Delta Dunaju, że pozostały nie odwiedzone piękne miasta Sibiu czy Alba Julia, sprawia że wrócić tam po prostu będzie trzeba. To właśnie te "plusy ujemne", o których wspomniałem na wstępie - wydaje się, że lepszym wyjściem było spędzenie całego urlopu w Rumunii. Ale z drugiej strony, wygrzewanie się na słonecznych bułgarskich plażach też ma swoje zalety...
Bardzo widoczne jest, że niemal cały kraj jest w budowie, szczególnie drogi i autostrady budowane i remontowane są na każdym kroku. Zdaje się, że na te cele idą głównie fundusze unijne. W ogóle w Rumunii rozwiało się kilka moich wyobrażeń na temat tego państwa. Jest bezpiecznie, infrastruktura turystyczna bardzo ok, ludzie przyjaźni... Jedyną sprawą, do której rzeczywiście należy sie przyczepić, jest kwestia bezpańskich psów - jest ich naprawdę dużo. Do szalonych kierowców natomiast pewnie można się przyzwyczaić.
Rumunia robi znacznie lepsze wrażenie niż Bułgaria, która poza wybrzeżem Morza Czarnego i dużymi miastami wydaje się stać w miejscu od lat. Na tzw. prowincji nic się nie zmieniło od kiedy odwiedziliśmy ten kraj dziesięć lat temu. A nie, przepraszam, w sposób wyraźny zmieniły się ceny :( Ale urody Bułgarii i tak odmówić nie można.