Do Rodos wybraliśmy się, jak wszędzie indziej skuterkiem. Miasto jest wspaniałe. Nie można sie w nim zgubić. Największe wrażenie robi oczywiście Stare Miasto ogrodzone wielkim i długim murem. Można się do niego dostać przez 9 bram i 2 inne wejścia, ale szczerze mówiąc będąc tam, ciężko się zorientować którą akurat bramą się wchodzi/wychodzi :) Przynajmniej ja nie zwracałam na to uwagi. Spacerując wewnątrz, można kłębić się w uliczkach godzinami... masakryczny labirynt wąskich uliczek ze sklepikami. Główna ulica, do której wszyscy podążają, Odos Ippoton - Ulica Rycerska ma faktycznie swój klimat. Miałam wrażenie, jakby zaraz z któregoś domu miał sie wyłonić rycerz, albo może moja wyobraźnia została za bardzo pobudzona :) Byliśmy w środku Meczetu Sulejmana, przed nim Pani pilnuje, by każdy zdjął przed wejściem buty, a może pilnuje tych butów? Może jedno i drugie :) W meczecie jednak trochę rozczarowanie, nic tam nie ma oprócz dywanów na podłogach. Idziemy dalej, minęliśmy Wieżę Zegarową. Dalej pokierowaliśmy się w stronę Pałacu Wielkich Mistrzów, który był akurat w remoncie. Niestety były zasłonięte rusztowaniem dwie najpiękniejsze wieże i całość ogrodzona... Postanowiliśmy się cofnąć i jeszcze trochę pobłądziliśmy pomiędzy starusieńkimi domami. Natknęliśmy się na ruiny Świątyni Afrodyty... dosłownie ruiny, kilka kamieni, na których spały koty :) Szczerze mówiąc rozbolały nas nogi, a mieliśmy ochotę jeszcze trochę pochodzić. Po drodze lody i frappe :) Doleźliśmy w końcu jakoś (naprawdę nie wiem jakim cudem) do "wylotu" na Port Kolona. Przycupnęliśmy sobie tam na chwilkę, w cieniu na ławeczce z widokiem na port i na stare wiatraki. Ja oczami szukałam jelonka i łani :) Po prawo znajdował się Port Kolona - nowy port, w którym cumują staki wycieczkowe, a nawet żagloce sporej wielkości, co widać na zdjęciach. Postanowilismy iść na lewo w poszukiwaniu jelonka albo łani, jako że z tamtego punktu ich ciągle nie widziałam. Minęliśmy Stare Wiatraki, po drodze mijając stado kotów i kartkę z prośbą o pieniądze lub karmę dla nich. Było ich tam mnóstwo, jeden taki chudy, że naprawdę nie wiem jak sie poruszał, istny kościotrupek. Było też kilka paczek karmy i kotki sobie konsumowały. Zauważyłam wreszcie łanię. Wyobrażałam sobie, że wejście do Portu Mandraki gdzie podobno stał Kolos Rodyjski będzie większe, a tak naprawdę nie jest to szeroki przesmyk. Obok jest port super jachtów z całego świata. Pobudzają wyobraźnię i na usta pchało mi się pytanie, kim sa Ci ludzie, że stac ich na takie luksusy... Zwiedziliśmy też zabudowę z latarnią morską obok łani. Wychodząc ze starego miasta, czuliśmy, że nie mamy już siły, a jeszcze tyle Nowego Miasta było do zobaczenia... kawałek przeszliśmy, ale później wsiedliśmy na skuter i objechaliśmy nim zesztę... nogi odmówiły nam posłuszeństwa, mimo, że na co dzień nie siedzimy za biurkami po 8 godzin... gdybyśmy byli dłużej na Rodos, na pewno pojechalibyśmy jeszcze raz do tego miasta, bo po jednym dniu zwiedzania czułam jednak niedosyt, brakowało czasu :))
Podróż Rodos - wyspa Boga Heliosa... - Miasto Rodos
2011-09-30