Madryt – Berlin – Wrocław
Lądujemy w Madrycie po 17 godzinach o 14.30 czasu europejskiego. 15.30 mamy lot do Berlina Szybki marsz przez rękaw, potem kontrolę paszportową, bagażową i do kolejki przewożącej pasażerów do innego terminala. Mamy tylko 45 minut na to wszystko. W pośpiechu na wierzch wychodzą cechy narodowościowe Hiszpanów: gadatliwość, opieszałość i dezorganizacja przy rutynowych czynnościach. Mrucząc pod nosem dobiegamy do naszego gatu. Okazuje się, że lot ma opóźnienie 30 minut , bo czekają jeszcze na załogę. Zdyszani siadamy w poczekalni. Jeszcze „tylko” 3 godziny do Berlina i już. Wsiadamy wreszcie do samolotu. Jest 16.30. 18.30 kończymy nasze loty przez świat. Zmiana środka lokomocji na samochód. Teraz 350 km do Wrocławia po samochód.
Siostra kolegi z którym wracamy pyta nas o przygody. Długo by opowiadać, ale blog wie wszystko;)
I tak się skończyła ta wyprawa zwana Patagonią. Myślę, że wymyślimy inną bardziej adekwatna nazwę, ale to za chwilę jak dojdziemy do siebie. Fajnie jest dzielić się swoimi wrażeniami na bieżąco z bliskimi i czytać ich komentarzy. Tą drogą chcieliśmy chociaż przez chwile mieć ich wszystkich przy sobie.
I tak przeżyła Amerykę ta para mieszana On żylasty, a Ona rozczochrana.
CDN.....