Po wyczerpującym i intensywnym pierwszym dniu, kolejny był znacznie spokojniejszy. Trasę naszych wędrówek wyznaczała mapka przejazdu miejskich autobusów dla turystów:) Ostatnia trasa wypadała w okolicach Dunaju i tzw. kanału Dunaju. Wiedeń ma tego pecha, że rzeka płynie na skraju miasta, a nie przez zabytkowe centrum. Niby niefajnie, bo rzeka nadaje miejscu klimat, zwłaszcza wieczorami, z drugiej jednak strony połozona nieco z boku daje wytchnienie i miejsce do odpoczynku dla mieszkańców miasta. Tak jest też w Wiedniu. Kanał Dunaju służy wiedeńczykom do relaksu. Czyta woda umozliwia kąpiele i opalanie, a niewielki port z uroczymi knajpkami pozwala poczuć się jak nad morzem:)
Jako miłośniczka kulinariów, podczas podróży zawsze odwiedzam lokalne hale targowe. Nie inaczej było i w Wiedniu, gdzie bylismy na słynnym Naschmarkt. Kupcy oferują tu owoce i warzywa z całego świata, a do tego ryby, mieszanki kandyzowanych orzechów i owoców, sery i w ogóle chyba wszystko czego miłośnik kuchni zapragnie:) Na miejscu są też liczne restauracje z kuchniami świata. Szkoda tylko, że ceny są w euro bo chciałoby się spróbować wszystkiego;)