Podróż Norwegia. Pierwszy krok na Północ. - Prawie biała noc i wściekłe mewy



Po zakwaterowaniu w miejscowości Førde obmywamy kurz z butów zebrany podczas spaceru do lodowca Briksdal i idziemy do pobliskiego marketu z nadzieją, że uda nam się upolować coś na kolację w przystępnej cenie. Wychodzimy z bułkami i serem Gudbransdallsost. Kiedy pierwszy raz go skosztowałam od razu polubiłam ten delikatny, a jednocześnie wyrazisty smak z nutką karmelu. Ten brązowy, kozi, skandynawski przysmak powstaje z mieszaniny mleka, śmietany i serwatki, które gotuje się przez kilka godzin, tak aby woda wyparowała. Ciepło zamienia cukier mleczny w karmel, który nadaje serowi charakterystycznego smaku. Ser można znaleźć w wersji tradycyjnej (Geitos) robionej w stu procentach z mleka koziego oraz unowocześnionej (Gudbrandsdalsost) - z dodatkiem mleka krowiego i śmietanki. Geitos ma bardziej ostry, słodki smak z karmelowym posmakiem zaś Gudbrandsdalsost ma smak łagodniejszy. Polecam spróbować obu - warto! Każde śniadanie mogłabym zaczynać od kanapki z brunostem. W trakcie przygotowania kolacji przeklinamy brak norweskiego noża do sera (jednego z tutejszych popularniejszych "souvenirów"), gdyż pokrojenie twardego jak kamień sera scyzorykiem (nawet szwajcarskim) okazuje się nie być trywialne. Może zamiast trolla trzeba było kupić nóż?

Nocleg w Førde podobnie jak przygotowanie kolacji również nie należał do łatwych. Nie pozwoliły nam usnąć szalone mewy, które urządziły sobie nocne (debata trwała aż do rana) dyskusje. Jak się jednak okazało nie tylko zbzikowane mewy były problemem podczas wielokrotnych prób zaśnięcia, ale również biała noc (w zasadzie to ona była mocno szara ale "biała" brzmi bardziej epicko). Nie pomagała także ulewa, która sprawiała, że gigantyczny strumień deszczówki przez kilka godzin z impetem atakował parapet naszego okna, odkrywając przed nami wiele niedoskonałości projektowych systemu rynien w hotelu...

Rano ledwo przytomni, zrobiliśmy kanapki na drogę z surowców, jakie pozostały z wczorajszej kolacji i wyruszyliśmy w kierunku miejscowości Dragsvik, gdzie czekała nas krótka przeprawa promowa. Nim jednak do niej dojechaliśmy przyszło nam raz jeszcze jechać dramatycznie wąskimi i krętymi uliczkami pomiędzy norweskimi górami. Widoki, jakie powitały nas o poranku były jeszcze bardziej mroczne i zachwycające. Szczyty górskie skryły się za chmurami, a w powietrzu unosiła się mgła powstała po nocnym deszczu.
  • Norweski krajobraz o poranku
  • Norweski krajobraz o poranku