Podróż Madryt, Segowia, Toledo - Toledo



2011-05-26

Małe wyjaśnienie - już na etapie planowania wyjazdu założyliśmy, że będzie to Madryt +

Kwestią do decyzji pozostało tylko co ma być tym plusem - żona naciskała na Segowię (i słusznie), ja bardzo chciałem zobaczyć wiatraki (Consuegra, Campo Criptana), Toledo, Avilę, Aranjuez i Escorial. Po zgodnym wyborze Segowii został nam tylko jeden wolny dzień do zagospodarowania. Padło na Toledo. Na dodatek ten jedyny wolny dzień, to poniedziałek (co ma znaczenie). Zaostrzyłem ołówki, odpaliłem internet i podzieliłem kilkadziesiąt punktów na turystycznej mapie Toledo (tak, tak!) na kategorie: muszę, można, jak starczy czasu.

Poniedziałek natomiast jest ważny, bo akurat w ten dzień kilka obiektów (Alcazar, Muzeum Żydów) w ogóle nie jest czynnych, a część tylko przed południem. Ale to wiedziałem jeszcze przed wyjazdem. Wiedziałem też, że "szybki pociąg" do Toledo odchodzi z dworca Atocha.

Rano w poniedziałek jedziemy na dworzec odpowiednio wcześniej żeby kupić bilety. Wchodzimy - a tu zaskoczenie - wszędzie palmy, zielono. Jakiś raj szalonego ogrodnika. Kupujemy bilety w jedną stronę - niestety jak się potem okazało, bo po pierwsze "tam i powrót" jest tańszy niż tylko "tam", a po drugie w szybkich pociągach się nie stoi - co oznacza, że jak sprzedadzą wszystkie miejsca siedzące, to "sorry" - jedziesz dopiero następnym (lub jeszcze następnym). Innym rodzajem zaskoczenia są środki ostrożności - żeby wejść do pociągu trzeba przejść przez bramkę jak na lotnisku, na pociąg czekasz w specjalnej poczekalnia a na peron wchodzisz max 15 min. przed odjazdem, bo pociąg jest myty, czyszczony i polerowany :-)

Zajmujemy miejsca, ruszamy i... nic się nie dzieje. Zmieniają się krajobrazy za oknem (coraz szybciej!) w środku natomiast nie czuć i nie słychać prawie nic. Ciekawe ile on jedzie...

Wysiadamy na dworcu w Toledo (o którym jeszcze będzie pod koniec) i raźno (z racji braku informacji turystycznej na miejscu) maszerujemy w kierunku miasta. Do Puerta de Bisagra (która stanowi bramę na starówkę), gdzie spodziewamy się dostać jakąś lepszą niż wydrukowana z netu mapę jest około 1,5 km z czego ostatnie 250m pod górę. Informacji nie ma, ale że mapa drukowana całkiem się sprawdza, to idziemy dalej.

Jest ostro pod górę, ale za to coraz fajniejsze widoki. Wleczemy się wolno, zaglądamy trochę do sklepów z pamiątkami, a że to już okolice 10:00 to zaczynają nas wyprzedzać pierwsze autobusy z "japończykami". Japończycy wszędzie lubią podjechać pod bramę, więc na stromym podejściu nie robią nam konkurencji :-)

Mijamy Casa de los Picos (charakterystyczny budynek z wystającymi ze ścian rombami), ale nie udaje mi się zrobić zdjęcia - jest "obstawiony" dostawczymi ciężarówkami, które próbują się minąć w wąskim przejściu.

Dochodzimy do Placu Zocodover. Jest informacja turystyczna, mają mapy i mówią po angielsku. Pełnia szczęścia. Sam plac też śliczny, ale idziemy w stronę Katedry. Dochodzimy. Japończyków mało, ale plac, z którego można by zrobić zdjęcie akurat tak położony, że wychodzi dokładnie pod słońce. Coś na razie nie mam szczęścia. Na dodatek w samej Katedrze też nie wolno robić fot. Mają ochroniarzy "szybszych niż lampa błyskowa" i bardzo czułych. Facet jest przy tobie już w momencie jak sięgasz po aparat!

A szkoda, bo byłoby co robić - są piękne organy, zbiór monstrancji, szaty liturgiczne (najstarsze z XV w.), piękne zdobienia ścian, chór (!!!), ołtarz, rzeźby w kamieniu i drewnie. No trudno.

Po wyjściu idziemy wąskimi uliczkami w stronę Kościoła św. Tomasza - chcemy zobaczyć "pogrzeb hrabiego Orgazy" El Greca - w chwili powstania jedno z większych malowideł na świecie. Za późno! W większości skośnooka kolejka zapowiada stanie na godzinę (w słońcu!). Dochodzimy do wniosku, że jednak nie warto (ole!) i idziemy w stronę rzeki. Mijamy zamknięte Muzeum Żydowskie w Synagodze El Transito (ale budynek ładny!).

Spacer wzdłuż Tagu jest uroczy, widoki śliczne, żadnych "grup zorganizowanych". Komletna cisza. Pstrykam aparatem jak szalony - odreagowuję chyba Katedrę :-)

Zaglądamy na parę minut do Synagogi Świętej Marii - nastrojowo, półmrok, detale wycyzelowane w kamieniu. Pięknie po prostu.

Chcę jeszcze wejść do Monasterio de San Juan de los Reyes (czynny dzisiaj tylko przed południem). Z zewnątrz wygląda surowo - wrażenie potęgują szekle więźniów odbitych Maurom - takie memento o zawiłości losu ludzkiego. Początkowo przegapiamy wejście. Wracamy i znajdujemy je trochę z boku. W środku ani śladu surowości. Piękne zdobienia w kamieniu. Ale największe wrażenie robi dziedziniec, mnóstwo zieleni, cisza, grają cienie na ścianach i podłodze. Łagodnie wieje wiatr, mamy wrażenie, że zaraz zza rogu wyjdą zakonnicy... Poza nami jest tylko kilka osób, a chwilami nie ma nikogo. Zdecydowanie polecam.

Zbliża się godzina sjesty. Zaraz wszystko zamkną na ok. 2 h. Idziemy na tapas, bo po pierwsze jest jeszcze za wcześnie na obiad, a po drugie ceny za obiad na starówce opierają się na dziwnym mnożniku "x 2 i więcej".

Po jedzeniu idziemy jeszcze zobaczyć most św. Marcina. Zapomniałem napisać, że Toledo słynie z marcepanu i stali damasceńskiej. Marcepanu nie lubimy, za to po drodze mijamy liczne warsztaty grawerów i inne Cepelie. Zaglądamy do jednego w bocznej uliczce. W kompletnie pustym pomieszczeniu starszy pan precyzyjnie coś wystukuje w "blaszce". Za chwilę "blaszka" okazuje się prześlicznym wisiorem, a że sprzedawca "za darmo" dorzuca jeszcze zapięcie... Wychodzimy z zakupem - żona wygląda ślicznie, a ja jestem dumny z wykazanego refleksu :-)

Po chwili dochodzimy do mostu. To dość mało "wycieczkowa" strona miasta, więc turystów nie ma, mimo, że widoki na Tag piękne. Podziwiamy akrobacje jaskółek (mieszkają pod mostem), rozkoszujemy się ciepłem i widokami - uwielbiam kraje, w których kaktusy rosną w charakterze chwastów...

Wleczemy się - trochę wzdłuż murów, trochę krętymi uliczkami - generalnie w stronę dworca. Mamy jeszcze pół godziny do odjazdu, więc bez pośpiechu. Przy kasie tragedia. Nikt nie zna angielskiego, ale i bez tego rozumiem, że nie ma biletów na powrót. Następny "szybki" jest za 1,5 h i kosztuje 50% więcej (bo jedzie 3 minuty krócej :-). Nauczka, żeby kupować powrotne od razu. Co teraz zrobić z taką ilością czasu? Termometr przed budynkiem wskazuje 31 stopni, więc wypijamy po piwie (jest restauracja - całkiem sympatyczna).

Oglądamy dworzec, bo nie codziennie można zobaczyć taką perełkę - śliczna budowla z elementami mauretańskimi, piękne stare kasy biletowe, drewniane zdobienia, witraże itp. Na dodatek przy dworcu jest piękny różany ogród - jest kilka gatunków - część już przekwitła, ale część dopiero kwitnie i przecudownie pachnie.

Idziemy z dworca z powrotem w stronę rzeki, ale tym razem nie przechodzimy przez most, tylko skręcamy w lewo - w stronę Puente de Alcantara. Znowu most i to śliczny, ale że słońce pali i jest pod górę, to nie przechodzimy na drugą stronę i powoli wracamy. Pociąg już czeka.

Ponieważ to droższa wersja, to nie dość, że rozdają słuchawki po wpięciu których do fotela można oglądać film (przyrodniczy) wyświetlany na monitorze w przejściu, to jeszcze jest wyświetlacz pokazujący prędkość. Pierwsze zdjęcie robię jak pokazuje 160 km/h - już myślę jak będę pokazywał je znajomym z dumą. Potem pociąg przyspiesza... Robię drugie zdjęcie jak pokazuje 200 km/h. Potem pociąg przyspiesza... Jedzie przez dłuższą chwilę 220 - już sięgam po aparat, a potem... tak, tak - znowu przyspiesza. W trakcie naszego powrotu osiąga maksymalnie 271 km/h, ale zdjęcia nie mam. Nie chciałem wyjść na kretyna co to się co pół minuty podrywa z fotela. Za to od powrotu będą mnie śmieszyły krajowe rozmowy: "kupujemy Pendolino czy nie?", "pojedzie 160 km/h, a może nawet 180..." Żona, która ma talent do puentowania różnych sytuacji w jednym zdaniu krótko stwierdza: "nigdy ich nie dogonimy - a już na pewno nie za naszego życia".

Na dworcu w Madrycie kupujemy jeszcze tylko bilety na jutrzejszy wyjazd do Segowii. Idziemy na kolację z winem. Potem hotel. Zmęczeni, ale szczęśliwi.

  • 2011mad 352sm
  • 2011mad 259sm
  • 2011mad 268sm
  • 2011mad 284sm
  • 2011mad 322sm
  • 2011mad 334sm
  • 2011mad 336sm
  • 2011mad 341sm
  • P5090227
  • P5090165
  • P5090168
  • P5090182
  • P5090188
  • P5090189
  • P5090195
  • P5090200
  • P5090204
  • P5090213
  • P5090219