Podróż Skandynawia z rowerami na dachu - Ku Tallinowi przez Litwę i Łotwę



Dawne przejście graniczne, opuszczone niczym upadły PGR oznaczało dla nas początek mozolnej drogi przez trzy nadbałtyckie kraje.

Tranzyt przez trzy bałtyckie państwa, patrząc na mapę jest 700 km strzałką w górę. Droga idzie wyłącznie ku północy i rzeczywiście jedzie się długimi , prostymi odcinkami. Choć ma się wrażenie ulgi wobec standardu polskich dróg krajowych to znanych nam z karju emocji nie zabraknie. Tranzytowa trasa to okazja dla zarobienia dla policjantów, polujących na kierowców przekraczających prędkość.  Trasa nie jest zapachana ale niekiedy uciążliwa jest jazda z gromadką tirów i  lawet a niekiedy niebezpieczna przez gnających na łeb na szyję litewskich kierowców w leciwych volkswagenach.

Mimo to jadąc zgodnie z przepisami względnie szybko, bo po 11 h udało nam się dojechać wieczorem do stolicy Estonii - Tallina.

W 3 dawnych republikach radzieckich ceny wydają się wyższe niż w Polsce.  Miło, że po drodze można zapłacić  kartą i nie trzeba szukać kantoru aby wypić kawę. Na Litwie oraz w Estonii paliwo jest o kilkadziesiąt groszy tańsze niż u nas, stąd warto napełnić bak wraz z dolewkami.

Każda ze stolic (Wilno, Ryga, Tallin) tych trzech ciekawych krajów jest bardzo atrakcyjnym turystycznie i wartym odwiedzin miastem. Polecamy też litewską Kłajpedę oraz pobliski nadmorski, dawniej prywatny kurort rodziny Tuszkiewiczów (tak, tak od Pani Beaty Tyszkiewicz, miejscowość Palanga. Pełna kontrastów: przepiękne przedwojenne wille, molo godne sopockiego i postkomunistyczne hotele to mimo to wręcz nas urzekła atmosfera, rozmachem i położeniem wśród lasów. 

Te miłe wrażenia zostały nam z innych wyjazdów, teraz Pribałtyka była dla nas wyłącznie tranzytem z noclegiem w Tallinie. Tallin - portowa stolica Estonii normalnie latem tętni pełnią życia.  Ma przepiękne stare miasto, otoczone murami obronnymi, z widokiem na panoramę portu, setkami knajp, mieszanką języków i klimatem turystycznym godnym Pragi czy Krakowa. Tym razem nasz krótki pobyt w mieście skończył się na szybkiej, drogiej kolacji w przedwcześnie zamykanym lokalu. Nocleg w równie pustawym jak miasto hostellu, umocnił nasze przekonanie, że Estonia mocno odczuwa kryzys finansowy.

Standard noclegowy jest dużo wyższy niż w Polsce (czysto, schludnie, porządne łazienki, świeża pościel). Starszy pan w portierni względnie dobrze radził sobie w różnych językach ale przejście na rosyjski w widoczny sposób sprawiło mu przyjemność. Przejął się też pilnowaniem naszych rowerów, pozostawionych na noc na dachu samochodu. Po wypicu małej buteleczki Łomży na dobranoc zapadliśmy w głęboki choć krótki sen, bo pobudka czekała nas ok 4 rano.

 

  • Tallin wieczorem
  • Ryga 2007
  • Ryga 2007
  • Ryga 2007
  • Ryga 2007
  • Ryga 2007
  • Tallin 2007
  • Tallin 2007
  • Tallin 2007
  • Tallin 2007