Podróż Katalonia - śladami Salvadore Dali - Przelot



2010-08-28

28. sierpnia 2010 r.

Wylot z Poznania nastąpił bez przeszkód i opóźnień. Samolot Lot-u zabrał na pokład grupy z kilku biur podróży razem zmierzających do Gerony. Przelot początkowo monotonny w końcowej fazie przesparza wielu wrażeń widokowych. Głos kapitana wyrwał nas z błogiego letargu i oznajmił, że właśnie przelatujemy nad Mont Blanc. Na szczęście siedzimy po właściwej stronie samolotu. Mimo że nie zamierzałem fotografować w trakcie lotu, aparat mam pod ręką. Zobaczyć ośnieżony szczyt z ponad 9-ciu tys. m. to jedno, a uwiecznić go dla potomności, to zupełnie co innego. Biała góra nie zawiodła. W środku lata zachowała swój kolor.

Alpy robią ogromne wrażenie. Z samolotu to wrażenie jeszcze się potęguje. To nie jakieś krajowe pasmo gór. To olbrzymi obszar pokryty brunatnymi skalistymi ostrymi szczytami sięgającymi horyzontu. Budzi grozę i szacunek.

A za moment zmiana krajobrazu. Docieramy do wybrzeża Morza Śródziemnego. Błękit morza i postrzępiona linia brzegowa. W dole Marsylia, miejsce na ziemi, które odwiedzimy za kilka dni.

Przelatując nad zatoką naszą uwagę zwraca kolor morza. Przez błękit wody przebija dno mieniące się srebrem. Nieodparcie robi to wrażenie fontanny do której turyści wrzucili miliony różnokolorowych monet. Może i my coś tu wrzucimy, by wrócić w przyszłości.

I w końcu miękko lądujemy w Geronie. Mimo, że to duży port lotniczy, przez który przewijają się miliony turystów, z samolotu do hali przylotów maszerujemy pieszo po płycie lotniska. Za to jest czas, by zrobić kilka zdjęć. W hali przylotów jak zwykle oczekiwanie na bagaż. Ale czeka nas miłe zaskoczenie. W tym pomieszczeniu rozlokowały się wypożyczalnie samochodów. Odnajdujemy Europcar i załatwiamy niezbędne formalności. Pani w okienku jakby oczekiwała na nas. Mając ubiegłoroczne doświadczenie z Sycylii i jak się okazało kartotekę w bazie danych firmy jesteśmy traktowani jak stali klienci. To miłe uczucie. Jakże inne od naszej krajowej codzienności.

Wkrótce dokumenty samochodu i kluczyki mamy w kieszeni. W tym samym czasie nadjeżdżają też nasze bagaże. Po wymianie krótkich uprzejmości z rezydentem kierujemy się na parking, gdzie czeka na nas szary Seat Leon, gotowy do drogi i z pełnym bakiem. To bardzo dobry samochód na wycieczkę. Dzisiaj bogatsi o doświadczenie nie zgadzamy się z tymi, którzy nazywają go "wytworem niemieckiej fantazji i hiszpańskiej precyzji". I co najważniejsze: nasze trzy spore torby mieszczą się bez najmniejszego problemu do bagażnika. Nie mają tyle szczęścia turyści, którzy obok nas wynajęli małego Mercedesa A160.

Wyjeżdżamy z parkingu i już jesteśmy na wakacjach ! 

  • Nad Mont Blanc
  • Na płycie lotniska w Geronie
  • Nasz środek transportu
  • Bezkresne Alpy
  • Potęga i groza Alp
  • Postrzępione wybrzeże w okolicach Marsylii
  • Mieniące się Morze Śródziemne w okolicach Gerony
  • Gerona - Pierwszy widok Costa Brava
  • Mont Blanc w chmurach