I znów jedziemy dalej , tym razem wjeżdżamy do rezerwatu słonych wód i wikuni. Oprócz nich żyją tu jeszcze lamy, alpaki, lisy, jelenie. Wikunie są pod ochroną, za samą próbę polowania grozi 5 lat więzienia peruwiańskiego, ponoć bardzo ciężkiego , kg nieoczyszczonej wełny to 700 $. Alpaki dają ok 3,5 kg wełny przez 2 lata, żyją ok. 80 lat, lama żyje ok 30 lat, są dużo większe od alpak, wykorzystuje się je do transportu towaru.Jak się tylko udaje robić ładne zdjęcia to robimy.
Po drodze zjadamy cukierki z koki, żujemy liście, paskudztwo okrutne, podobnie jak mate di coca i mate di pura. Pan Marcin martwi się jak "droga wycieczka " pokona wysokość 4910 m , czy nie dopadnie nas choroba wysokościowa, ale na razie wszyscy czują się super. Mirador przywitał nas deszczem, poneważ jutro mamy tędy wracać uznajemy, że jedziemy dalej, Zatrzymujemy się u Chińczyka na małą przerwę, stąd ładnie widać wulkan Misti z drugiej strony. Pogoda się psuje, pada deszcz jest zimno. Dojeżdżamy do hotelu położonego nad potokiem , między ścianami skalnymi. Hotel pięknie położony w okolicy Chivay , z kąpieliskiem z wodą termalną, z tańcami regionalnymi do kolacji , minus jeden - dla nas bardzo zimno w pokoju. Czujemy jak w nocy boli nas głowa, brak tchu, kołdra za ciężka i robi mi się mały wylew w oku. Krótko mówiąc dopada nas choroba wysokościowa, kolejne doświadczenie w zyciu. Silne tabletki przeciwbólowe ratują sytuacje. W powietrzu brakuje tlenu, każdy schodek do pokonana do naszego pokoju to nie lada wyzwanie. Tchu brak.