W sumie na płaskowyżu Nazca i Palpa jest 600 rysunków i ok 10 tys. linii . Najdłuższa linia liczy kilkanaście kilometrów i jest idealnie prosta. Tworzono je ok 1,5 tys lat po Chrystusie, przetrwały do tej pory dzięki suszy. Podobne linie robiono też w Boliwii, Argentynie, Chile. Rysunki wykonano usuwając górną warstwę kamieni i układajac je obok jaśniejszej, odsłonietej warstwy ziemi. 15% rysunków ma coś wspólnego z astrologią- małpa i pająk to gwiazdozbiory pojawiajace się w porze deszczowej. Przyjmuje się, iż linie te są związane z kultem deszczu, pod wieloma liniami znaleziono ciagi i zbiorniki wodne, przyjmuje się, że był to sposób przekazywania informacji bóstwom. Linie mogły być drogami łączącymi święte miejsca. Nie będę rozpisywać się o teoriach Daenikena , bo nie wierzę w ufoludki, choć przyznaję, że te historie najbardziej przyczyniły się do rozsławienia Nazca. Maria Reiche- Niemka , poświęciła im prawie całe swoje dorosłe życie. Płaskowyż Nazca leży na ok 700 m npm.
Lecimy awionetkami cesnami. polecam nie jeść śniadania, pilot bardzo się stara pokazać rysunki z różnych stron , w związku z tym nagle obniża lot, przechyla samolot, żołądek podchodzi do gardła. Samo przygotowanie do wylotu trwa bardzo długo- kupno biletów, podział nas na samoloty, podział miejscówek, potem odprawa paszportowa, znów kontrola, pieczatki w paszportach, przejście przez bramki, oczekiwanie na wyjście do gejtów, naprawdę długo. Jedną awionetką leci nas 10 osób. Czy było warto? Napewno warto to zobaczyć jak już się leci do Peru, na zasadzie raz w zyciu, ja widziałam astronautę, kolibra, ręce , drzewa, mąż miał lepsze miejsce , bo przy oknie ( ja siedziałam na podwójnym siedzeniu obok niego ) więc widział ciut więcej : pajaka , psa. Chyba bym się nie zdecydowała lecieć po raz drugi i nie chodzi wcale o koszty 85 $/osoba tylko o to bujanie awionetką.
Droga do Areqipy strasznie długa, dalej jedziemy pustynią Nazca, teren w zasadzie nie zamieszkały , większe miasta spotyka się co 3-4 godz drogi, Andy jadą z nami i mienią się róznymi kolorami minerałów, żółcą się, czerwienią, nadal krajobraz księżycowy- zieleni prawie się nie spotyka. po drodze ogladamy też uskok w ziemi po trzęsieniu ziemi, które miało miejsce w 1750 roku. Peru to teren bardzo sejsmiczny, w końcu Andy to najmłodsze góry świata. Najpóźniej co 2 dni drogi odpiaszcza się. Przecinamy dolinę rzeki Jauqua , dolinę - oazę, gdzie uprawiane są oliwki, a potem wjeżdżamy w strefę mgieł, czyli jedziemy po klifie nad oceanem, zakrętasy robią wrażenie, możliwości spadania w przepaść też robią wrażenie,ale kierowca dzielnie sobie radzi. Po drodze mijamy miasteczko, nie pamiętam jak się nazywało, nad brzegiem morza którego stała malutka niebieska kapliczka, a właściwie to chyba był może czyjś grób.
droga do Arequipy jest najdłuższą jazdą podczas naszej wycieczki , po ok 9 godz jazdy docieramy wreszcie do celu !!!
Widoki za oknem wynagradzają jazdę.