Tego dnia miało się spełnić nasze marzenie, ale niestety nie udało nam sie dotrzeć do Machu Picchu, ale po kolei. Rano jedziemy do Ollantaytambo, stąd ma odjeżdżać nasz pociag, przybywamy na miejsce o czasie, no niestety nasz pociąg się spóźnia. Wreszcie wsiadamy, pociag fajny dach przeszklony pozwala podziwiać góry i niebo, dostajemy jakiś skromniuchny poczęstunek i 8 km przed stacja końcową pociag nagle staje. Okazuje się, że osunęła się ziemia i nie możemy jechać dalej. Próby odkopania torów , no były podejmowane, najpierw przejechał pociąg naprawczy z 6 robotnikami i łopatami, potem nawet pojechała koparka, ale niestety nie udało się. Po 5 godz oczekiwania nasz pociag zawrócono, po dojechaniu do Ollantaytambo okazało się, że z 2 strony pociagu osunęła się ziemia. Gdybyśmy tam postali dłużej bylibyśmy uwięzieni. A ja obiecałam dzieciom, że wrócę.
Niedosyt pozostał , matka natura nie pozwoliła, Machu Picchu strzeże swych tajemnic przed nami nadal, ale cóż ........
No trudno, w sumie widzieliśmy podobne budowle inkaskie, ale bardzo chcieliśy zobaczyć też i tą.
Przed samym wyjazdem do Peru mąż kupił dvd o Machu Picchu, po powrocie będzie jak znalazł.......