Kasy starczyło nam na nocny przejazd do granicy. Wysiadłyśmy na ostatniej, polskiej stacji i pieszo przeszłyśmy przez miasto, granicę oraz niemiecką cześć miasta. Był blady świt, ptaki darły się niemiłosiernie a w nas drzemal duch przygody.
Najtrudniej było wyjechać na obwodnicę, potem miłe niemieckie małżeństwo zabrało nas do ostatniej stacji benzynowej koło Drezna. A potem już jednym samochodem z pracującymi w Niemczech Polakami do naszego celu.