Po opuszczeniu wiejskich i miejskich kraobrazów docieramy do miejsca, gdzie wydawałoby się, że nie dotarli ludzie – nienaruszony krajobraz, po którym swobodnie chodzi dzika zwierzyna. To Park Tsavo East. Biegające małpy, zebry, gazele, lwy (choć nam udało się zobaczyć tylko lwice), żyrafy i całe stada czerwonych słoni, które niejednokrotnie zastepowały nam drogę. Próbowalismy też dogonić geparda, ale oczywiście będąc bez szans, udało nam się zobaczyć tylko mały oddalający się czarny puncik. Po kilkugodzinnym polowaniu (tak nazywał to nasz przewodnik) udajemy się do znajdującego się na wzgórzu Lion Hill Lodge. Stąd rozpościera się przepiękny widok na park, wypatrujemy słonie, nasłuchujemy odgłosów zwierząt dochodzących z różnych stron parku. Domki zrobione są z płótna, dzięki czemu w nocy czujemy się, jakbyśmy spali w samym środku dżungli. Następnego dnia wstajemy, kiedy jeszcze jest ciemno, by wyruszyć i zobaczyć budzącą się do życia dziką przyrodę. Afrykański kraobraz jest przy wschodzie słońca jeszcze piękniejszy, a ziemia tutaj jeszcze bardziej czerwona…