Podróż Japonia - kraina cudownie dziwna - Oto Kioto i jako-taka Osaka



Do Kioto pojechaliśmy z Tokio Shinkansenem. 160 minut i 520 km. W godzinach szczytu pociągi łączące te dwa miasta odjeżdżają co 6 minut (lub mniej!) i są dość napakowane :)

W Kioto zamieszkaliśmy w nieco bardziej nowoczesnej wersji ryokana, czyli czegoś na kształt hotelu-gospody japońskiej. Nie jest to najlepszy pomysł na dłuższy pobyt, bo ściany w tego typu hotelach są zazwyczaj dość cienkie i słyszy się wszystko, co mówią i robią sąsiedzi. Ryokany są też zazwyczaj droższe niż typowe hotele biznesowe. 

Kioto jest bardzo inne niż Tokio. Podróżuje się przede wszystkim autobusami, które stoją w korkach i traci się w nich sporo czasu. System komunikacyjny nie daje rady tłumom turystów i wizyta w weekend może nam upłynąć na wciskaniu się do spóźnionych autobusów. A jest co zwiedzać. Przede wszystkim tzw. Złoty Pawilon, świątynia Kiyomizu położona ponad Kioto (świetne widoki), dzielnica Gion. Mnie szczególnie przypadła do gustu Fushimi Inari - świątynia z tysiącami czerwonych tori, które tworzą korytarze wiodące przez las. Coś niesamowitego. Dzielnica Gion jest również bardzo malownicza, ale żeby zobaczyć gejszę trzeba mieć ogromne szczęście graniczące z cudem (nie mówię o maiko i turystkach przebranych do zdjęć). 

Jeśli chodzi o kuchnię, to Kioto wypada dość blado przy Tokio dlatego postanowiliśmy wpaść na kolację do niedalekiej Osaki. Ku mojej uciesze trafiliśmy na bar z okonomiyaki, czyli japońskimi plackami jajecznymi wypełnionymi wszelakimi różnościami. Placki są przygotowywane na metalowej blasze ciągnącej się na barze przy którym się siedzi (w większości barów japońskich nie ma stolików, bo nie ma na nie miejsca). Widok szefa kuchni mieszającego z rozmachem wszystkie składniki jest świetnym wstępem do opychania się :) A poza jedzeniem to Osaka jest wg mnie dość podobna do Yokohamy... no, ma zamek i chyba więcej knajp, więc może i jest fajniejsza ;)

  • tysiące bram
  • Złoty Pawilon
  • Gion
  • pałas szoguna