Podróż Autostopem po Portugalii - dzień 6: autostopem do piekła (Portimao, Algarve)



2008-07-23

Środę rozpoczęliśmy od wymarszu z miasta. Plan tym razem zakładał dotarcie gdzieś bardziej na południe. Większym miasteczkiem po drodze była Beja. Istniała też szansa, że ktoś będzie jechał do Hiszpanii lub do Algarve. Pierwszy złapany kierowca świetnie mówił po angielsku, ale nie jechał daleko. Miło się z nim gawędziło. Drugi niestety nie mówił zupełnie po angielsku, jechaliśmy więc w ciszy. Dowiózłszy nas do Beja (pytaliśmy go, czy tam jedzie, gdy się zatrzymał) zaczął tłumaczyć na migi, że jedzie dalej do Algarve, na co my radośnie, że my też tam :) I tak oto znaleźliśmy się na południu Portugalii, w jej najbardziej chyba turystycznej części. Dojechaliśmy konkretnie do Portimão. Tam niestety zostaliśmy zrobieni lekko w balona z noclegiem - hotel, do którego trafiliśmy, miał mieć ceny w miarę normalne; no i w sumie miał, ale nie mieli wolnych dwójek. Ponieważ byliśmy naprawdę zmęczeni, stwiedziliśmy, że weźmiemy, co mają. Dostaliśmy czwórkę. Kosztowało nas to dwa razy więcej niż w Evorze, ale przynajmniej pokój miał klimę ;] Było na tyle wcześnie, że zdążyliśmy jeszcze poplażować i wykąpać się w Atlantyku. Wieczorem przeszliśmy się jeszcze bulwarem nad rzeką, która w Portimão wpada do oceanu, i trafiliśmy na przedstawienie teatru ulicznego (akurat odbywał się tam festiwal).

  • Widok na plażę
  • Widok na plażę
  • Widok z hotelu na miasto
  • Hotel nad urwiskiem przy plaży
  • Widok na plażę
  • Widok na plażę