Podróż Tam gdzie warany i rambutany - Indonezja 2010 - Ryba od rana do wieczora



Wstaję o 9.00 – smaczne śniadanie na tarasie na dachu hotelu. Po raz pierwszy przekonujemy się, że tutaj, jeśli chodzi o jadłospis, nie ma wielkiej różnicy pomiędzy poszczególnymi posiłkami. Ryż czy makaron, rybę czy mięso z warzywami podają także na śniadanie. Nasze hotel jest co prawda przystosowany do przyjmownia gości z Europy i są też tosty itp., ale nie po to jechałam pół świata, żeby jeść to, co w domu. Wcinam więc od rana makaron, rybę w sosie słodko-kwaśnym, jakieś tutejsze ciasteczka oraz banany obtoczone w czymś słodkim – nie mam pojęcia, co to ;)

Ten dzień wykorzystujemy na przestawienie organizmu na nowy czas - leżymy, czytamy, pływamy. Basen jest położony na dachu kilkupiętrowego hotelu, więc widok  jest całkiem fajny. Wychodzimy na krótki spacer po okolicy, ale niestety okazuje się, że jesteśmy w samym środku „niczego” i na piechotę to raczej nie ma sie po co wybierać.

Po południu jedziemy na plażę, żeby wreszcie zobaczyć ocean i zjeść coś dobrego na kolację. Trafiamy w dziesiątkę – wzdłuż plaży w Jimbaran jest mnóstwo restauracji z dużym wyborem ryb i owoców morza, stoliki są rozstawione na piasku, więc jedząc, można jednocześnie podziwiać zachód słońca i przyglądać się startującym z Denpasar samolotom.

Zamawiamy  – kelner się upiera, żeby wejść z nim do środka – ani mi, ani koleżance, nie chce się podnosić z krzesełka, ale nasi panowie grzecznie idą  - okazuje się, że można sobie wybrać rybę, którą chcesz, żeby ci podano na kolację – nie decydujemy się jednak na wskazanie którejś z tych jeszcze pływających ;) Jedzenie –rewelacja – pyszny rosół z kawałkami tuńczyka, wielkie krewetki no i red snapper – czyli po naszemu czerwony lucjan – nasza kulinarna przygoda z azjatyckim jedzeniem zaczyna się wielce obiecująco. W międzyczasie plaża zapełnia się stolikami. Wstaję, żeby popstrykać trochę zdjęć. Słońce zachodzi, szum oceanu, ciepło, leniwie – wakacje!

Podczas kolacji wpadliśmy na pomysł, że lepiej byłoby nie lecieć na Komodo z całym bagażem. Skoro i tak musimy wrócić na Bali przed wylotem na Jawę, to może lepiej zostawić nadmiarowe bagaże w tutejszej przechowalni i wrócić do tego samego hotelu. Niby proste, ale okazuje się, że opłata za pokój jest wyższa niż ta, jaką pamietamy z rezerwacji w Polsce. Na nasze zdziwione zapytania recepcjonista odpowiada, że było taniej, bo rezerwowaliśmy przez internet, a jak jesteśmy u nich, na miejscu, to jest drożej. Aha – ale nie z nami, Polakami, takie numery – pytamy, czy gdzieś w pobliżu jest internet – okazuje się, że na pierwszym piętrze mają bezpłatny dostęp – udajemy się tam więc od razu, dokonujemy rezerwacji i jakiś czas później wszyscy są usatysfakcjonowani - pan w recepcji jest zadowolony, bo ma swoją internetową rezerwację, a my się cieszymy, bo jesteśmy parę dolarów do przodu. Postanawiamy po powrocie z Komodo poszukać  też czegoś na pobyt w Jogjakarcie –„ jeśli nie widać różnicy, to po co przepłacać” ;)

Dzwonimy do Gede, żeby potwierdzić, że nic się nie zmieniło w sprawie wycieczki i dowiedzieć się czy ustalił coś z biletami na Jawę – powierdza, że lot następnego dnia się nie przesunął oraz że ma dla nas bilety do Jogjy. Wygląda więc na to, że nie będzie „przeszkód technicznych” i uda się nam zrealizować plan, jaki założyliśmy w Polsce.

Od Gede jeszcze w kraju kupiliśmy wycieczkę na Komodo – długo debatowaliśmy, czy rezerwować coś z Polski, czy organizowac coś już po przybyciu na Bali, ale ponieważ bardzo nam zależało na zobaczeniu waranów, a nie byliśmy pewni, jak to będzie z kupowaniem biletów na loty pomiędzy wyspami i w wielu internetowych relacjach powtarzała się informacja, że do parków i tak nie można wejść samemu i często traci się wiele godzin w oczekiwaniu na rangersa, zdecydowaliśmy się wybrać w tym wypadku gotową opcję.

Kupiliśmy trzydniową wycieczkę – lot do Labuan Bajo na Flores, rejs na Komodo, noc na łódce, później rejs na Rincę, noc w hoteliku na Flores i powrót samolotem do Denpasar. Pewnie było trochę drożej, niż gdybyśmy załatwiali wszystko już w Indonezji, ale zaoszczedziliśmy w ten sposób czas i nerwy, a to też się liczy...

  • Plaża w Jimbaran
  • Plaża w Jimbaran
  • Plaża w Jimbaran
  • Jimbaran
  • Jimbaran