Podróż Boże Narodzenie po hindusku - Varanasi, święte miasto hindusów i buddystów



Na śniadanie jemy resztę naszego chińskiego obiadu – dobra alternatywa do tostów po parysku, a jeszcze lepsza wobec mizernego jedzenia w B&B… Lot do Varanasi trwa godzinę, co nam pozwala uniknac 16-godzinnej podróży samochodem, nie mówiąc już o uniknięciu drogowego chaosu. 

Varanasi w żaden sposób nie przypomina dwu i pół milionowej metropolii kraju, który ma mocarstwowe inspiracje. Ale między innymi na tym polega niezwykły urok Indii, że wszystko jest tu tak bardzo autentyczne. Po przejechaniu krótkiej drogi z lotniska, wpadamy w samo wnętrze trzeciego a może i czwartego świata? Szoku nie przeżywamy głównie dlatego, że zdążyliśmy się co nieco uodpornić na podobne widoki w Delhi. Nasz elegancki hotel stanowi oazę z innego świata. Dziwne uczucie, że wystarczy przekroczyć tylko bramę, a nagle wszystko funkcjonuje inaczej.

Po krótkim odpoczynku udajemy się nad Ganges. Prawy brzeg jest położony na skarpie, która jest zabudowana niekończącymi się wąskimi uliczkami, które tętnią życiem. Na samej górze od czasu do czasu stoi jakiś pałac w lepszym lub gorszym stanie. Z góry ku rzece opadają schody zwane ghats, które co jakiś czas zmieniają się w szersze lub węższe tarasy, a te podzielone są na nieregularne segmenty. Dwa segmenty ghats spełniają szczególną rolę, bowiem na nich odbywają się całodobowe kremacje zwłok. Hindusi wierzą, że jeśli ich ciała zostaną spalone w Varanasi a następnie ich popiół  zostanie wrzucony do świętego Gangesu, wówczas cykl reinkarnacji ulegnie zakończeniu a ich dusza wreszcie będzie mogła pójść do nieba. 

Wynajmujemy łódź, którą powoli płyniemy wzdłóż brzegu. Widok płonących stosów, na których są ciała zmarłych podczas zmierzchu jest niezapomniany. Około siódmej zaczynają się w różnych miejscach codzienne modły na cześć boga Shivy, tzw. aarti. Choć ponoć mają starą tradycję, to dziś ich oprawa jest już raczej dość nowoczesna, niemniej nadal prezentują się stylowo i romantycznie. 

Dziś jest Wigilia. O jej istnieniu wiemy tylko z kalendarza i życzeń napływających do nas pocztą internetową od przyjaciół. Po śniadaniu, jeszcze przed świtem udajemy się nad Ganges. Wynajmujemy znowu łódź i pływając wzdłóż brzegu obserwujemy budzący się dzień. Tu kobiety robią pranie siedząc na stopniach nad rzeką, tam pielgrzymi z namaszczeniem wchodzą do świętych wód Gangesu i rytualnie polewają się świętą wodą. Podpływamy do ghatu kremacyjnego. Tu nieprzerwanie płoną stosy ze zwłokami. Przy brzegu przycumowane są wielkie łodzie objuczone drewnem z drzew mango, które posłuży do ułóżenia stosów kremacyjnych. Bogatsze rodziny dokupują jeszcze kawałki drewna sandałowego, które z uwagi na wysoką cenę, sporzedawane jest w małych półkilogramowych torebkach. We wnękach wąskich uliczek koczują ludzie odpowiedzialni za kremację. Dyżurują tu dzień i noc, bo nigdy nie wiadomo kiedy rodzina przywiezie zwłoki do kremacji…

Varanasi to nie tylko święte miasto hinduskie, ale także buddyjskie, gdyż to właśnie tu a bardziej precyzyjnie w Sarnath dwa i pół tysiąca lat temu Budda wygłosił swe pierwsze kazanie. Na pamiątkę tego wydarzenia wybudowano w tym miejscu tysiąc lat temu wielką stupę, która stanowi cel pielgrzymek wielu buddystów z całego świata.

Tak więc nasza Wigilia upływa nam pod znakiem kontaktu z dwiema spośród czterech wiodących religii świata. Hinduizm i buddyzm zastępują nam dzielnie brak kontaktu z naszym chrześcijaństwem. 

  • Sarnath, Indie
  • Varanasi, zmierzch nad Gangesem.
  • Varanasi, kremacje
  • Varanasi, noc na Gangesie.
  • Varanasi, Ganga Aarti
  • Varanasi, Ganga Aarti
  • Varanasi, ranek nad Gangesem.
  • Varanasi, ranek nad Gangesem.
  • Varanasi, ranek nad Gangesem.
  • Varanasi, ranek nad Gangesem.
  • Varanasi, ranek nad Gangesem.
  • Varanasi
  • Świątynia psów? Varanasi.
  • Varanasi, barki z drewnem.
  • Modlitwa, Varanasi.
  • Badz pozdrowiony wedrowcze...