Podróż Bieszczady zimowo - Wracamy



2011-02-01
Z Beniowej przez Bukowiec powędrowałyśmy do Tarnawy Niżnej. Otulona ciemnością zapraszała przechodniów do zatrzymania się. Po wielu godzinach na pustkowiu, bez spotkań z człowiekiem wydawała się nie realna ze swoimi kolorowymi światełkami. Za nim na dobre opuściłyśmy to miejsce, zatrzymał się nasz kierowca z kategorii „bieszczadzkich aniołów”. Rano zabrał nas autostopem, a teraz zabierał po całodziennym wędrowaniu. Gdyby nie on, to nie mogłybyśmy tyle czasu spędzić na tak dalekim odejściu od cywilizacji. Minęliśmy urokliwy kulig, potem czarowne latarnie w Mucznem i dotarłyśmy na powrót do Ustrzyk G. Nadmienię, że ów kierowca nadrobił drogi, aby nas podwieźć. A potem padało, padało i padało.
  • pada
  • pada
  • i napadało
  • i tak już zostało