Bieszczady przywitały nas słońcem, mrozem i nieskalanie białymi drogami. Brakło słów, aby wszystko opisać.
Rano niespodzianka, za okna wygląda błękitne niebo i biały świat. Jak miło, że prognozy pogody często się mylą ;) Pomimo kataru wystawiam nos na zimny świat i ruszam w stronę Wołosatego. Trzeba wykorzystać ten nieoczekiwany dar od pogody. Droga do Wołosatego była oczywiście biała. Krajobraz psuł tylko maszt Straży Granicznej. Z Wołosatego przesuniętym ostatnio szlakiem, koło pozostałości po cerkwi, ruszamy ku połoninom. Dochodzimy do najczęściej fotografowanego żurawia w Polsce. Dalej już tylko szlak i ukryta pod śnieżną chmurą Tarnica.