Gdy dotarliśmy do Puno , nad jeziorem Titikaka, trochę już mój organizm się oswoił z tym rzadkim powietrzem i z większym optymizmem patrzyłam w przyszłość.
Puno, to urocze miasto nad brzegiem Jeziora Titikaka, najwyżej położonego żeglownego jeziora świata.
To święte jezioro Inków, z jego toni wyłonił się pierwszy Inka, od którego wszystko się zaczęło.Podobno w jego toni zatopione są nieprzebrane skarby inkaskich władców, które tam własnie kapłani ukryli przed nadciągającymi hiszpańskimi zdobywcami.
A na nim przedziwne pływające Wyspy Uros. Wszystko z trzciny! Domy, łódki, zagrody…Bajecznie kolorowo ubrani Indianie witają nas śpiewem i tańcami. Wiem, że to wszystko na pokaz, czysta komercja, ale i tak jestem zachwycona. Kolorami, niesamowitym słońcem, szafirem wody i tą egzotyczną atmosferą.
Popłynęliśmy też na wyspęTaquille. Żyje na niej indiański lud Keczua kultywujący swoje wspaniałe zwyczaje, a przede wszystkim tworzący najpiekniejsze na świecie tkaniny, zaś ich twórczość zaliczna jest do światowego dziedzictwa Unesco.
No i po raz pierwszy i chyba ostatni raz w zyciu wywijałam hołubce na wysokosci prawie 4.000 m n. p.m.!!!!