Rastro to madrycki odpowiednik Stadionu. Od warszawskiego targowiska odróżnia go:
Elegancja: zamiast alejek między plastikowymi krzesełkami, mamy pełne uroki ulice dzielnicy La Latina
Sprzedawcy: Zamiast sprzedawców ze Wschodu lub dalekiego Południa, którzy raz to wygrażają, raz to podrywają spotkamy rasowych hiszpańskich kupców, którzy zawsze podrywają.
Produkty: Nie uświadczymy kałasznikowówi bimbru, ale wśród tłumu przeciskają się tutejsi handlarze towarem nielegalnym, posykując "haszisz, hasziszzszsz...."
A co jeszcze możemy zakupić na Rastro? Najkrótsza odpowiedź brzmi: wszystko. Ale najkrótsze odpowiedzi najszęściej są nudniejsze od tych nieco dłuższych. Oto lista moich kandydatów do nagrody "Pamiątka z Rastro":
1. Maleńka patelnia w kształcie Myszki Miki, aby osoby myszkożerne mogły raczyć się omletem w ulubionym kształcie.
2. Piłeczki do żonglowania i artykuły do uprawiania wszelkich sztuk ulicznych.
3. Klucze do każdego zamka i niejednego serca: jeden stragan zajmuje się tylko i wyłącznie handlem starymi kluczami.
4. Stary i brzydki człowiek, który wędruje uliczkami Rastro z wielkim afiszem "Stary i brzydki człowiek szuka młodej i pięknej dziewczyny, która zaopiekuje się nim z litości".
5. Piżamka w stylu tych, które zakłada się niemowlakom, żeby wyglądały jak małe pluszaczki... ale w pełnej rozmiarówce (już wiem do Wojtek dostanie pod choinkę!)
6. Ważący z tonę spiżowy pomnik przedstawiający dwa dziki, jelenia lub kota- giganta.
6. Drewniana tratwa, która pamięta niejeden spływ.
7. Plakaty z torridy, gdzie na miejscu przeznaczonym zwycięzcy możemy umieścić swoje imię.
8. Portfele z pudełek po mleku, urocze (gdyby ktoś był zainteresowany, zostałam dystrybutorem na Polskę).
9. Popielniczki zrobione z puszek po coli (urocze!)
10. Różaniec liczący sobie 150 lat (albo przynajmniej wyposażony w taką historię przez obrotnego sprzedawcę).
Miłego rastrowania! Miłego świętowania!