Podróż (FINAŁ) Koleją przez Rosję, Mongolię i Chiny - Sajn bajna uu Mongol uls, czyli Witaj Mongolio!



Suche Bator na mapie

Po przyjeździe do Suche Bator, do pociągu wchodzą mongolscy pogranicznicy i celnicy. Kontrola przebiegła o dziwo całkiem sprawnie, obyło się także bez sprawdzania bagaży, z czego bardzo się cieszymy. Wizja ponownego pakowania tobołków w plecaku na szczęście odeszła w niepamięć. Wypełniliśmy jedynie deklarację celną, po czym pożegnaliśmy się ze Szwedkami i zeszliśmy na mongolską ziemię. Mało kto wysiadał, ale za to jak później się okazało, wielu wsiadało. Plan był taki – kupić bilety na pierwsze połączenie kolejowe do Ułan Bator w taryfie krajowej. Czasu było mało, bo niecała godzina, a kolejka przed kasą biletową ogromna. Ale wpierw trzeba było zdobyć mongolską walutę, czyli tugriki. Z tym nie było jednak problemu, bo wokół dworca kolejowego, jak i samych pociągów, cinkciarzy było pod dostatkiem. Po spotkaniu z jednym takim osobnikiem, po kilku minutach staliśmy się milionerami, mając w ręku pokaźną kupkę pieniędzy. Ach, szkoda że to nie dolary...nawet nasze poczciwe polskie złote byłyby w porządku... No cóż, można tylko pomarzyć... Bogatsi o walutę której nikt poza Mongolią nie chce nawet widzieć, udaliśmy się na dworzec kolejowy, gdzie po kilkunastu minutach siłowania się w kolejce (tak! siłowania się – Mongołowie bowiem wychodzą z założenia, że pchając się z całych sił w kupie przed okienkiem, doprowadzą do przyspieszenia całej procedury kupowania biletów) udaje się dostać przed oblicze pani z okienka. Tutaj po raz pierwszy natrafiamy na barierę językową, ale na szczęście nie była na tyle duża, aby nie dało jej się sforsować. Niestety biletów w trzeciej klasie już brak, więc musimy zakupić te w klasie wyższej. Szkoda, ale cóż zrobić...Pani z okienka na koniec mówi, że pociąg już czeka. Po wyjściu na zewnątrz okazuje się, że cały czas czeka na nas ten sam stary poczciwy pociąg, którym na raty jedziemy już od rana. Nie wróciliśmy jednak do Szwedek ani reszty pozostałej międzynarodowej ferajny. W czasie godziny postoju w Suche Bator, dostawiono wagony mongolskich kolei państwowych, z których jeden był naszym wagonem. W środku znów powróciliśmy do schematu: my jedyni obcokrajowcy plus reszta autochtonów. Nie było jednak okazji do bliższego poznania się z Mongołami, gdyż po wejściu do środka, szybko większość boksów się zamknęła. Mongołowie powoli przygotowywali się do snu, aby rano być wyspanym po przyjeździe do stolicy. Przed nimi i przed nami było równe 9 godzin jazdy. Pociąg ruszył o 21:05...

 

„Zadziwiające, jak prosto brzmi historia tego kraju. Najpierw był Czyngis-chan, od którego wszystko się zaczęło. Potem było imperium. Imperium upadło i nastali Chińczycy. Upadli Chińczycy i nastali Rosjanie. Rosjanie odeszli i nastała bieda.” Jacek Sypniewski - „Mongolia – konie i grube ryby”

Powyższy przewrotny opis Jacka Sypniewskiego jest jak najbardziej prawdziwy. Naród który pojawił się znikąd, stworzył największe imperium w dziejach, po czym wrócił mielony w kole historii do swego poprzedniego stanu. Historia Mongołów jest niesamowicie burzliwa i wpłynęła na dzieje całej niemal Azji. W swych początkach, była ona nierozerwalnie związana z dziejami Turków.

„Obie grupy językowo-etniczne mogą nawet nie być ze sobą spokrewnione, ale ukształtowały się w tym samym regionie i wchodziły w skład tych samych związków plemiennych – jako poddani, to znowu jako panujący. Po upadku zdominowanego przez element turecki plemiennego imperium Xiongnu nastał czas pramongolskich związków plemiennych Xianbei, Ruanruan i Awarów, po czym hegemonia znów na długo przeszła w ręce ludów tureckich. Sytuacja uległa zmianie z końcem pierwszego tysiąclecia, gdy większość Turków odpłynęła na zachód. Skorzystał z tego pramongolski lud Kitanów i zagarnął wschodnią Mongolię, ułatwiając tym ekspansję swoim słabszym pramongolskim kuzynom. Nawiasem mówiąc, Kitanowie zajęli też część Chin, które od tej pory stały się dla wielu Kitajem. [do dzisiaj np. w języku rosyjskim Chiny nazywają się Kitaj]

Jako pierwsze wspominają o ludzie „Mongoł” źródła chińskie z początku okresu rządów dynastii Tang (618-907). Z początku był to lud trzeciorzędny, pomieszkujący w lasach nad górnym Amurem, z których wyszedł nie wcześniej niż w X stuleciu. W pierwszej połowie XII w. kontrolował już sporą część Zabajkala i być może utworzył jakąś formę państwa, gdyż tradycja tytułuje jego ówczesnych władców chanami. Jeśli to prapaństwo rzeczywiście istniało, to raczej krótko. W czasach, gdy na świat przyszedł Czyngis-chan, w jego kraju znów panowała anarchia” dr Jerzy Tulisow - „Starożytni Mongołowie. Mitologie świata”

W 1167 roku przyszedł na świat Temudżyn, który później jako Czyngis-chan rozsławił imię Mongołów na świecie. To właśnie od czasów Czyngis-chana, osoby i wodza, z którym identyfikuje się cały naród, datuje się początki wielkiej historii Mongołów. Człowiek, przed którym trzęsła się połowa cywilizowanego świata, od początku został objęty kultem, należnym tylko bogom.

„Jak zostać bogiem? Trzeba urodzić się jako syn drugorzędnego watażki, w dzieciństwie przejść twardą szkołę życia, szukać protekcji u znajomych, wojować, kiedy trzeba – uciekać, a nade wszystko skupiać wokół siebie zwolenników, żeby w końcu zostać obwołanym wodzem. Reszta wydaje się już łatwa. Wystarczy tylko zostać wielkim chanem i podbić pół świata, jak Czyngis-chan, pierwszy z wielkiej dynastii budowniczych potęgi mongolskiej.” dr Jerzy Tulisow - „Starożytni Mongołowie. Mitologie świata”

„Dawniej było na świecie luźno i jeśli jakiś naród poczuł nagle, że musi się poszerzyć, to w tym poszerzaniu mógł zajść całkiem daleko. (…) Dzisiaj poszerzanie jest trudne i ryzykowne, z reguły poszerzanie kończy się zwężeniem i dlatego narody muszą kompensować instynkt szerokości poczuciem głębokości, to znaczy sięgać w głąb dziejów, żeby dowodzić swojej siły i znaczenia. Jest to sytuacja, w jakiej znalazły się wszystkie małe narody, którym drogi jest pokój. Na szczęście, jeśli spojrzeć na dzieje ludzkości, okaże się, że każdy naród w tej czy innej epoce miał swój okres rozpierania i poszerzania, przynajmniej jakieś jedno patriotyczne wyładowanie, co pozwala dziś na zachowanie pewnej - co prawda względnej - równowagi psychicznej rodzaju ludzkiego. Albowiem poczucie głębokości pozwala narodom zachować godność bez uruchamiania instynktu szerokości.” Ryszard Kapuściński - „Kirgiz schodzi z konia”

Owo poczucie głębokości jest w Mongołach niesamowicie silne. Tworzy mocne więzi narodowe, zespala w całość lud, rozsiany po tysiącach kilometrów stepów, przypomina o czasach dawnej chwały. Zapoczątkowane przez Czyngis-chana kampanie wojenne spowodowały, że lud ze stepów ruszył na podbój Chin, Tybetu, Persji, Azji Centralnej, Azji Mniejszej, Kaukazu i Rusi.

„Na całą Europę padł blady strach. Czyżby zbliżał się koniec świata i ludy Goga i Magoga stanęły u bram świata? Stąd nazwa Tatar. Z jednej strony maleńkie plemię tatarów, w transkrypcji chińskiej i perskiej zapisane jako „Ta ta” lub „Ta tan”. Z drugiej strony czeluście piekła, najniższego kręgu Hadesu, skąd w niezliczonych hordach wypadają galopem czarni jeźdźcy Tartaru. Wyłonili się nagle z mroków historii, opanowali stepy i przez sto lat byli postrachem wszystkiego, co żyło. Z dziecięcą radością zagarniali coraz to nowe ziemie tylko po to, żeby je przemierzyć na koniach. Niewiele ich obchodziła ziemia pod uprawy, miasta były raczej przeszkodą niż źródłem zysku. Byli tacy, którzy chcieli żyzne tereny rolnicze przemienić w pastwiska dla koni, ludność wymordować, a ziemię przekształcić w step. Pozbyć się niezrozumiałego świata ludzi prowadzących osiadły tryb życia. I wcale nie świadczyło to o patologicznej naturze Mongołów. To było prawo obowiązujące na stepie. Jeżeli twoje plemię przegrało, a ty przeżyłeś razem z całą rodziną i stadami, zostawałeś członkiem plemienia zwycięzcy. Ale co zrobić z ludnością osiadłą, która po opuszczeniu pól i domów przemieszcza się powoli, nie potrafi zadbać o wyżywienie, bo nie ma stad, które by wędrowały razem z nią, i umiera, spowalniając i tak mozolny marsz do przodu? Zabranie ich ze sobą byłoby skazaniem na cięższą śmierć niż ta od miecza. Toteż zabijano wszystkich, którzy nie rokowali nadziei na przetrwanie wędrówki.

Mongołowie, wywodzący się z małej grupki wyrzutków skupionych wokół Temudżyna, podbili w ciągu jednego pokolenia większość znanego świata. Ci, których nie zdążyli jeszcze zwyciężyć, drżeli i wznosili modły do wszystkich bóstw o odwrócenie klęski, która wydawała się nieunikniona. A wojownicy Czyngis-chana podbijali wciąż nowe ziemie. Ci, którzy stali przy nim od początku, teraz dowodzili minganami [oddziałem liczącym tysiąc ludzi]; jego najbliżsi przyjaciele – tümenami [odziałem liczącym 10 minganów, czyli 10 000 ludzi]. Byli setnikami i tysięcznikami. Najlepsi dowodzili korpusami po dziesięć tysięcy konnych. I coraz rzadziej byli Mongołami. Część z nich awansowała i żyła w dostatku. Wielu nie awansowało tak wysoko, żeby polepszyć sobie byt. A ciągle musieli się bić, ciągle byli dostawcami żołnierzy. I spotkał ich taki sam los jak losy wielu wojowniczych narodów: podczas gdy ich najlepsi synowie ginęli gdzieś z dala od domu, ich własnych stad doglądali niewolnicy z całego świata. Mało Mongołów pozostało na rodzinnych stepach; rdzenna Mongolia, surowe i nieurodzajne pustkowie, w ciągu jednego pokolenia stała się światowym imperium i zaraz potem znów peryferyjną częścią świata. Peryferyjną i coraz bardziej pustoszejącą. Dopiero upadek cesarstwa Mongołów w Chinach [dynastia Yuan 1271–1368] zadecydował o powrocie dużej części rdzennych Mongołów w stepy. Szybko podbili świat, ale też strumień krwi, ktorym zasilali siły zbrojne, prędko wysechł. Dziecięca radość z podboju całego świata skończyła się szybko. Pozostały wspomnienia o wielkich przodkach, którzy byli wszędzie, strącali gwiazdy z nieba.” Jacek Sypniewski - „Mongolia – konie i grube ryby”

 

 

Suche Bator – 5922 km od Moskwy

 

KOSZTY:

  • pociąg nr 264 (w klasie 2) Suche Bator - Ułan Bator (382 km) = 18900 MNT = 45,93 zł