Wyjechaliśmy wcześnie zielonym autokarem do miasta Korfu. Chcieliśmy jak zwykle pobłądzic troszkę aby móc zobaczyc coś więcej niż w przewodnikach.
Naszą trasę wyznaczały ruiny, niektóre zupełnie niezauważalne, bardzo łatwo można było je przeoczyc. Gdybyśmy wybrali autobus do Kanoni, niczego co po drodze było szczególnie ważne nie moglibyśmy zobaczyc.
Idąc wzdłuż portu zauważyliśmy jakiś kościół i przystaneliśmy na chwilę aby móc mu się przyjrzec i zrobic kilka zdjęc. Póżniej przeszliśmy na drugą stronę ulicy szukając ruin bizantyjskiego kościoła i prawie w ostatniej chwili zauważyłam coś co gubiło się w tłumie murów i dachówek-fragment dzwonnicy. Nagle wyłonił się kościół Agios Athanassios i Anemomylos. Właściwie niewiele z niego pozostało ale dzięki niemu dostrzegliśmy na mapce pozostałe cztery punkty warte zwiedzania.
Drugi w kolejności, jeszcze bardziej schowany, stojący wśród kamieniczek kościół z przełomu X i XI wieku był trudniejszy do odnalezienia. Kościół Św. Iasonasa i Św. Sosipatrosa jest jedynym w Kofru przykładem architektury bizantyjskiej. Wspaniale zachowany a jego wnętrze ujmuje pięknymi ikonami, spływającymi złotem, specyficznym, kolorowym światłem wpadającym przez witraże kopuły i zatrzymującym się na gładkich, białych kolumnach. Wewnątrz panuje cisza i nie chcemy dłużej zakłócac tego stanu. przed nami Palaiopolis.
Idąc drogą do Kanoni po prawej stronie trafiamy na ruiny wczesnochrześcijańskiej bazyliki Palaiopolis z V w.n.e. Tuż obok, wystarczy tylko przejśc przez ulicę, znajdują się ruiny łaźni rzymskich, które wybudowano ok.200 r. z fragmentem mozaiki na podłodze.
Nie pamiętam jak to się stało ale zboczylismy z trasy odkryc archeologicznych i szliśmy w stronę lotniska. Wszystko dlatego, że już od paru godzin szukaliśmy Vlacherny a samoloty były zbyt blisko.
Wycieczkę na półwysep Kanoni zaplanowalismy już przed przylotem ale dopiero na miejscu okazało się, że to dalej niż nam się wydawało. Pierwsza scena z "Tylko dla Twoich oczu", wizytówka Korfu to wysepka połączona z lądem groblą, na której znajduje się klasztor Panagia.
Dodatkową atrakcją jakiej sie zupełnie nie spodziewaliśmy była bliskośc lotniska, dosłownie kilkaset metrów. Półwysep Kanoni połączony jest z Peramą, która leży na przeciwległym brzegu, wąską groblą przy lagunie Chalikiopoulos. Tędy przemieszczają się mieszkańcy nie tylko pieszo. Kilkakrotnie musieliśmy ustepowac miejsca przejeżdżającym skuterom. Wrażenia z grobli pozostaną wieczne. Tego dnia był silny wiatr i trudno było utrzymac równowagę ale tylko wtedy kiedy startowały samoloty. Pas startowy jest dosłownie na wyciągnięcie ręki. Niemalże dotykaliśmy lądujących samolotów i właśnie podczas startu krople wody, wzburzonej przez startujący samolot zachlapały mi obiektyw.
Żal było odchodzic. Jeszcze długo oglądaliśmy się za siebie obserwując Vlachernę i błyszczące w słońcu morze.