Podróż Wegry 08/10: W poszukiwaniu włochatych świń - Budapeszt, dzień 2



2010-08-26

W pierwszej kolejności jedziemy zorientować się, które termy warto odwiedzić. Zaglądamy do term Gellerta (http://www.gellertbath.com) (najsłynniejsze, secesyjne, z początku wieku, znane m. in. z 'C.K. Dezerterzy" i skandalizującej instalacji Kozyry "łaźnia męska"). Myślałam, że ten Gellert to jakiś tutejszy badacz źródeł mineralnych, okazało się, że biskup, który z pobliskiej góry został strącony w beczce do Dunaju w XI w. 

Potem jedziemy do lasku miejskiego, gdzie znajdują się inne słynne tremy - Szechenyi (http://www.szechenyibath.com). Cena jest podobna, decydujemy się na Gellerta ze względu na naszego czterolatka, Wiktora (w Szechenyi najpłytszy basen ma 0,8 m. i nie można wejść do środka z wózkiem). Ale to jutro. 

Tymczasem zwiedzamy "zamek we wszystkich stylach" w lasku miejskim. ma on swoją nazwę, ale jakoś wyleciała mi z głowy... aha, Vajdahunyad (wujek Gogle podpowiedział). Zameczek ten jest skrótem historii węgierskiej architektury, dla nas tym ciekawszy, że elementy w nim wykorzystane pochodzą w dużej części z budowli znajdujących się w Siedmiogrodzie, obecnie w Rumunii - tych, które oglądaliśmy na własne oczy w zeszłe wakacje. Same "Vajdahunyad" to po węgiersku Hunedoara, w której też byliśmy. Niestety trwają remonty i jeziorko tez jest w rekonstrukcji, co sprawia trochę niemiłe wrażenie. 

Z lasku jedziemy do portu - stateczek się trochę spóźnia, ale w końcu jest.  dzieciaki zachwycone - Wiktor pierwszy raz w życiu płynie statkiem. Dunaj jest piękny, choć już chyba nie tak modry, jak kiedyś ;)

Następnym punktem programu jest Opera. Dostępna dla zwiedzających tylko dwa razy dziennie - o 15.oo i 16.oo, wejście kosztuje 2500 Ft. (bilety na spektakl są tańsze! Ale akurat była przerwa urlopowa). Tym razem Wasyl z chłopakami idzie na spacer, a do Opery tylko ja i Marta. Trafiamy do grupy angielskojęzycznej (tym razem przewodnik nie sepleni ;). Bardzo chciałam zobaczyć operę i nie jestem zawiedziona. Inna, niż nasza, lwowska, choć oczywiście korespondująca z nią w stylu. Zobaczyliśmy m. in. pomieszczenia przeznaczone dla rodziny cesarskiej. Ciekawostką jest wykorzystanie przy budowie gmachu antycznych rzymskich mozaik. 

Z Opery wracamy do centrum, choć należało jeszcze zajrzeć na pobliską, najstarszą w Budapeszcie, stację metra. 

Zaglądamy do słynnej secesyjnej hali targowej, kupujemy wieniec papryczek, salami i owoce, po czym udajemy się w kierunku Veci utca - deptaka z niezliczonymi straganami dla turystów, pamiątkami, itp. Tutaj jemy także obiad (kosztował 11 tys. Ft) - tradycyjnie jest i zupa gulaszowa (próbowaliśmy jej wszędzie). 

Wysyłamy kartki, kupujemy pamiątki (tanio można było kupić chustki na szyję i szale)

Najciekawszą część Veci i okolic zwiedzamy już po ciemku - secesyjne, historyzujące i eklektyczne gmachy i kamienice, m. in. niesamowity Bank Turecki.  

  • Budapeszt
  • Budapeszt. Lasek Miejski
  • Budapeszt. Lasek Miejski
  • Budapeszt. Lasek Miejski
  • Budapeszt. Lasek Miejski
  • Budapeszt. Lasek Miejski
  • Budapeszt. Termy Szechenyi.
  • Budapeszt. Termy Szechenyi.
  • Budapeszt, rejs po Dunaju
  • Budapeszt, rejs po Dunaju, widok na Budę
  • Budapeszt, port
  • Budapeszt, opera
  • Budapeszt, opera
  • Budapeszt, opera
  • Budapeszt, opera
  • Budapeszt, opera
  • Budapeszt, opera
  • Budapeszt, opera
  • Budapeszt, opera
  • Budapeszt, opera
  • Budapeszt, hala targowa
  • Budapeszt. hala targowa
  • Budapeszt. hala targowa
  • Budapeszt. hala targowa
  • Budapeszt. hala targowa
  • Budapeszt. hala targowa
  • Budapeszt. hala targowa
  • Budapeszt. Vaci utca
  • Budapeszt. Vaci utca
  • Budapeszt. Vaci utca