Pierwszy nasze spotkanie z Portugalią ma miejsce w mieście od którego wzięła się nazwa państwa. Porto drugie co do wielkości miasto, położone u ujścia rzeki Douro do Atlantyku.
Dzięki temu nie jest tu tak gorąco jak Hiszpanii. Bo o ile nam jeszcze upał nie przeszkadza, to sprzęt fotograficzny zaczyna się buntować.
Wracając do miasta - pierwsze wrażenie było negatywne. Brud, bieda, dziesiątki pustostanów, bezdomni śpiący na ulicach. Mało wakacyjny to widok. Na szczęście później jest tylko lepiej. Śliczne azulejos wszędzie gdzie się człowiek obejrzy, wywołujące ochy i achy sale (zwłaszcza sala arabska) w budynku Giełdy (niestety strasznie pilnują żeby nie robić zdjęć ), kościoły i mosty. Wielkie wrażenie robi widok na okolicę z wysokości 100m z dwupoziomowego mostu Don Luis I projektu belgijskiego inżyniera Teofila Seyriga, ucznia Gustave'a Eiffla. Sam Gustave Eiffel zaprojektował pobliski jednopoziomowy most kolejowy Maria Pia (dziś nieczynny), który służył Seyringowi jako przykład. Pobyt w Porto nie może zakończyć się bez degustacji słynnego tutejszego napoju.
Dużo można powiedzieć dobrego o tym mieście,wiele tu ciekawych, godnych zobaczenia miejsc. Ale jednak to pierwsze wrażenie pozostało. Byliśmy, zobaczyliśmy i chyba tu nie wrócimy.