Ta wyspa w kształcie ośmiornicy od dawna wzbudzała mą ciekawość a teraz nie mogę uwierzyć, że za godzine postawię tam nogę. Lądujemy w Ujung Pandang. W oddali rysują się wysokie góry. Miejsca, przez które jedziemy są niezwykle malownicze. Po lewej stronie jest morze, a konkretnie Cieśnina Makassar oddzielająca południową "mackę" Celebesu od Borneo. Na wodzie stoją wysokie bambusowe wieże, z których rybacy zarzucają sieci. Wiekszość domów ma charakterystyczną budowę. Zbudowane są na palach. W ten sposób cały dom jest łatwo wentylowany a pod spodem jest dużo cienia i dużą część dnia ludzie tam właśnie spędzają. Po prawej stronie z płaskich pól ryżowych wyrastają pionowo pojedyncze wzniesienia - widok jedyny w swoim rodzaju!! Po 3 godzinach jazdy krajobraz wyraźnie się zmienia i zaczynają się wąskie i kręte górskie serpentyny. 4-godzinna jazda po nich przyprawia nas prawie o mdłości, więc radośnie witamy cel naszej dzisiejszej podróży: stylowy hotel z tradycyjnymi domami tom-konan w pobliżu miasteczka Rantepao. Na kolacje próbujemy miejscowych przysmaków: wino palmowe (osobliwy smak - nie dziwię się dlaczego nie zdobyło rynków światowych), wieprzowinę zapiekaną w bambusie i zupę z ogona bawoła. Zupa była najlepsza. 

Jednym z największych ewenementów etnicznych dzisiejszej Indonezji jest lud Tana Toraja zamieszkujący środkowy Celebes. Jak głosi legenda przybyli tu przed wiekami na łodziach, ktore odwrócili do góry dnem zmieniając je w domy - to by poniekąt tłumaczyło osobliwy i niespotykany kształt ich domów i spichlerzy na ryż. Największą osobliwość ich życia stanowią jednak praktyki pogrzebowe. Torajowie nie grzebią zmarłych w ziemi... Gdy umrze członek rodziny przechowuje się go w domu czasem aż przez rok. Zwykle nieboszczyk leży podwieszony pod sufitem i traktuje się go przez ten okres jak osobę nie zmarłą, lecz chorą. Następnie urządza się pogrzeb, na który w zależności od zamożności rodziny zaprasza sie nawet setki członków rodziny z najdalszych zakątków. Stypa trwa czasem i 2 tygodnie a przyjezdni przywożą jako podarunki setki świń i bawołów, ktore zabija się rytualnie w czasie niekończącej się uczty. Bardziej majętni obywatele chowają zmarlych w murowanych grobowcach (obowiązkowo nad ziemią) lub w wykutych wielkim nakładem sił wnękach w skałach, których jest tu mnóstwo w okolicy. Bardziej ubodzy wkładają ciala zmarłych do grot lub wielkich drewnianych trumien, często bogato zdobionych. Gdy minie około 5 lat i z butwiejącego ciała zaczną wychodzić kości, wówczas czyści się je z resztek i wstawia do trumien wiekuistych, ktore zawiesza się wysoko na skałach. W takim jednym wiszącym grobie często są szczątki całej rodziny. Gdy umierają małe dzieci, ich ciała chwa sie w dziuplach drzew, a te z czasem zasklepiają się tworząc naturalny grób i w ten sposób jej mały mieszkaniec na zawsze łączy się z naturą. 5 lat później podróżując po Madagaskarze spotkałem się dwukrotnie z podobnymi praktykami, ale jakby nie było najliczniejsze plemie malgaskie, Merina przybyło na Madagaskar około 2000 lat tem właśnie z wysp dzisiejszej Indonezji... 

Nasz miejscowy przewodnik, Joko znający dobrze lokalne zwyczaje za pieniężny podarunek w wysokości 100 000 rupii wprowadza nas na ceremonię jako specjalnych gości.  Okres lata, czyli pory suchej jest akurat najlepszym okresem na pogrzeb i przechowywane przez wiele miesięcy zwłoki chowa się właśnie teraz. Jest to bardzo wystawny pogrzeb - znak, że zmarły pochodził z zamożnej rodziny. Około 200 osób w tradycyjnytch strojach siedzi w prowizorycznie zbudowanych szałasach bez ścian, dzięki czemu jest dobry przewiew, jakże potrzebny, zważywszy, że szałasy umieszczone są wokół dziedzińca, nad którym unosi się zapach krwi i wnętrzności, bowiem kilku rzeźników niestrudzenie oporządza dziesiątki zabitych świń i bawołów. Co kilka minut przez dziedziniec przechodzi barwny orszak innego klanu z kondolencjami i podarunkami w postaci wielkich świń o czarnej sierści, które niesione są na bambusowych drągach i piszczą wniebogłosy.  Wielkim zaszczytem dla gospodarzy jest podarunek w postaci bawoła, zwłaszcza jeśli jest koloru białego - bo jego cena jest równa 3-4 czarnym. Siadamy na platformie dla specjalnych gości a nad nami leżą zwloki zmarłego pół roku wcześniej członka rodziny. Zostajemy poczęstowani kawą i ciastkami, które są miejscową specjalnością.  

Innego dnia robimy obchód miejscowych cmentarzy, czy raczej miejsc pochówku, bo są one bardzo rozrzucone. Joko prowadzi nas w górę wąską ścieżką tuż przy skałach. Naszym oczom ukazują się stare rzeźbione trumny zawieszone nad przepaścią. Niektóre są już mocno nadgryzione zębem czasu i przez wielkie dziury wyzierają ludzkie piszczele i czaszki. Na samej górze jest pieczara, w której stoi szereg starych drewnianych trumien, z których wysypują się ludzkie kości... Przy trumnach leży jedzenie i butelki po coca-coli - to dla zmarłych. W wielu miejscach pochówku stoją prawie ludzkiej wielkości kukły tau-tau. które reprezentują podobizny zmarłych.  

Innym razem Joko nas zabiera na pieszą wycieczkę po okolicy. Idziemy przez pola, góry i dżunglę, w której co chwilę ukazuje się jakaś wieś z molowniczo wkomponowanymi w krajobraz tradycyjnymi domami tongkonan. Idąc obserwujemy życie: tu kobiety niosą ciężkie tobołki, tam chłopiec myje pieczołowicie bawoła - pewnie jako prezent na pogrzeb, to znowu dwaj mali chłopcy przywiązawszy na sznurku 2 potężne żuki latają nimi jak samolotami na uwięzi. Ponieważ stoją za blisko siebie, to oba owady się zaplątują. Naszą uwagę zwraca chłopiec karmiący bialego bawoła ręką patrząc mu prosto w oczy. Joko nam tłumaczy, że robi się tak aby bawoła przyzwyczaić do takiej rutyny, aby się nie bał gdy zostanie rytualnie zabity w czasie pogrzebu. Wówczas kat  podrzyna mu gardło patrząc mu też prosto w oczy. Mieliśmy sposobność zobaczyć taką scenę w czasie wspomnianej stypy, ale świadomie zrezygnowaliśmy. Ciekawa rzecz, że o ile na Bali często widzieliśmy bawoły przy pracy na polach, to na Celebesie służą tylko jako maskotki, które się zjada na stypie. 

Trafiliśmy też na targ w Rantepao. Wieprzowina cieszy się tu największym powodzeniem. Nic więc dziwnego, że Torajowie nigdy nie przeszli na Islam - ewidentnie smak wieprzowiny przemawia do nich bardziej niż mądrości Mahometa. Joko zwrócił naszą uwage na starsze kobiety, które stale coś przeżuwały. Okazało się, że pewien gatunek orzechów zmieszany z tytoniem tworzy wspaniałe ciasto na ciasteczka, będące miejscowym rarytasem. A oba składniki miesza się w ustach starych kobiet...  Wypluwaną masę formuje się w kulki, suszy i już są gotowe do spożycia. Na pytający wzrok Joko czy mamy ochotę spróbować, wymawiamy się, że jesteśmy na diecie :-) 

W jednej z wiosek trafiamy do szkoły podstawowej. Wszystkie dzieci ubrane są w jednolite mundurki: białe bluzki lub koszule i czerwone spódnice lub spodenki. Jest tylko kilka klas i pani dyrektor zarządza krótką przerwę i oprowadza nas po szkole. Dzieci na nasz widok są bardzo podniecone, więc z lekcji i tak by nic nie wyszło. Na koniec robimy sobie wszyscy razem pamiątkowe zdjęcia i na dużym globusie pokazujemy skąd jesteśmy. -O Polandia! To ten kraj, który ma taką samą flagę jak my tylko na odwrót - od razu nas kojarzą.

  • Celebes, Indonezja
  • Tana Toraja, Celebes
  • Drewniane groby, Celebes
  • Drewniane groby, Celebes
  • Miejsce pochówku, Celebes
  • Drewniane groby na Celebesie.
  • Celebes
  • Celebes
  • Wieze do polowu ryb, Celebes.
  • Szkola w Tana Toraja, Celebes
  • Czekajac na swoja kolej...
  • Tana Toraja, Celebes
  • Celebes, skalne groby
  • Celebes, domy tongkonan
  • Celebes, drewniane groby Tana Toraja
  • Celebes, tarasy ryzowe.
  • Tana toraja, stypa
  • Celebes
  • Wielkie zarcie, Celebes
  • Tana Toraja, Celebes
  • Wsi spokojna, wsi wesola...
  • Stypa trwa...
  • Prezent trzeba zapakowac.
  • Dzis byla fajna lekcja...
  • Poludniowy Celebes