A wiecie, jak się nazywa zatoczka, przy której położony jest ośrodek Long Island Resort? HAPPY BAY. I naprawdę wszyscy są tam happy (z wyjątkiem chwili powrotu do domu, ale tej chwili z kolei towarzyszy silne postanowienie powrotu).
Tego dnia popłynęliśmy promem na wyspę. Mamy wykupiony nocleg z pełnym wyżywieniem. Na promie spotkaliśmy m.in. rodzinkę, którą poznaliśmy już podczas wyprawy na Whitehaven - młodą parę Australijczyków, którzy zwiedzają swój kraj z małą córeczką. Na wyspie czekała na nas minikolejka przez długi pomost i powitanie w ośrodku. Zaszaleliśmy i kupiliśmy nocleg w pokoju z bezpośrednim wyjściem na plażę oraz widokiem na zatokę. Nie potrafię nawet opisać tego uczucia, gdy patrzy się przez okno i widzi się hamaczek, a za nim palmy i lazurową wodę! Wszystkim gorąco polecamy, krótki pobyt wychodzi naprawdę niedrogo (na dłuższą metę to tam byśmy zresztą nie wytrzymali, w końcu tyle innych miejsc do zobaczenia). Ośrodek ma wszystko, co potrzeba do rodzinnego wypoczynku (tylko misiów koala nie ma). Można snorkelować na rafie (która jest zaraz przy plaży), można popływać superpopularnym w Oz skuterem wodnym, można sobie wypożyczyć kajak, połazić po wyspie, poprażyć się na słońcu, popluskać w basenie z barem (drinki serwowane od 17tej prosto w spragnione łapki grających w piłkę wodną, nie trzeba z basenu wychodzić). Można wykupić jeden z kilku 1-dniowych tourów, np. lot panoramiczny nad rafą. Można zrobić sobie profesjonalną sesję zdjęciową, wziąć ślub na plaży, pograć w krykieta plażowego, bądź wziąć udział w jednej z kilku codziennych aktywności przygotowanych przez ośrodek - np. karmieniu rybek prosto z łódki, karmieniu papug, zbieraniu orzechów kokosowych. Powiemy Wam, że było to miejsce, gdzie naprawdę wypoczęliśmy. Nawet przez duże "W". Po ośrodku chodzą wolno małe kangury (chyba już wallabies - wg Aussies wszystko, co mniejsze niż typowy kangur, to nie kangur tylko walabia). Walabie mieszkają na wyspie, razem z dzikimi indykami oraz wieloma rodzajami ptaków. Oczywiście ponownie napotkaliśmy tu nasze przyjaciółki mewy.
Wieczorem poszlajaliśmy się po ośrodku, posłuchaliśmy jakiegoś koncertu i padliśmy jak nieżywi.
Tego dnia popłynęliśmy promem na wyspę. Mamy wykupiony nocleg z pełnym wyżywieniem. Na promie spotkaliśmy m.in. rodzinkę, którą poznaliśmy już podczas wyprawy na Whitehaven - młodą parę Australijczyków, którzy zwiedzają swój kraj z małą córeczką. Na wyspie czekała na nas minikolejka przez długi pomost i powitanie w ośrodku. Zaszaleliśmy i kupiliśmy nocleg w pokoju z bezpośrednim wyjściem na plażę oraz widokiem na zatokę. Nie potrafię nawet opisać tego uczucia, gdy patrzy się przez okno i widzi się hamaczek, a za nim palmy i lazurową wodę! Wszystkim gorąco polecamy, krótki pobyt wychodzi naprawdę niedrogo (na dłuższą metę to tam byśmy zresztą nie wytrzymali, w końcu tyle innych miejsc do zobaczenia). Ośrodek ma wszystko, co potrzeba do rodzinnego wypoczynku (tylko misiów koala nie ma). Można snorkelować na rafie (która jest zaraz przy plaży), można popływać superpopularnym w Oz skuterem wodnym, można sobie wypożyczyć kajak, połazić po wyspie, poprażyć się na słońcu, popluskać w basenie z barem (drinki serwowane od 17tej prosto w spragnione łapki grających w piłkę wodną, nie trzeba z basenu wychodzić). Można wykupić jeden z kilku 1-dniowych tourów, np. lot panoramiczny nad rafą. Można zrobić sobie profesjonalną sesję zdjęciową, wziąć ślub na plaży, pograć w krykieta plażowego, bądź wziąć udział w jednej z kilku codziennych aktywności przygotowanych przez ośrodek - np. karmieniu rybek prosto z łódki, karmieniu papug, zbieraniu orzechów kokosowych. Powiemy Wam, że było to miejsce, gdzie naprawdę wypoczęliśmy. Nawet przez duże "W". Po ośrodku chodzą wolno małe kangury (chyba już wallabies - wg Aussies wszystko, co mniejsze niż typowy kangur, to nie kangur tylko walabia). Walabie mieszkają na wyspie, razem z dzikimi indykami oraz wieloma rodzajami ptaków. Oczywiście ponownie napotkaliśmy tu nasze przyjaciółki mewy.
Wieczorem poszlajaliśmy się po ośrodku, posłuchaliśmy jakiegoś koncertu i padliśmy jak nieżywi.