Po wizycie w stolicy udaliśmy się na wybrzeże, do pobliskiego Durres. Właściwie tylko patrzeć, a będzie to dzielnica Tirany, z którą jeszcze formalnie sąsiaduje. Jednak tempo rozbudowy stolicy każe domniemywać, że zostanie niedługo wchłonięte do stołecznej metropolii. Durres to główny port Albanii, ale także letnie kąpielisko. W naszej bałkańskiej wyprawie nie mogliśmy się oprzeć pokusie dotarcia znad Morza Czarnego do Adriatyku.
Niestety po górskich wojażach przez kręte drogi Albanii, marzenie o kąpieli w ciepłych, czystych wodach Morza Adriatyckiego, jakie znaliśmy chociażby z Chorwacji, okazało się nierealne. Dotarliśmy, co prawda, na przepiękną plażę, przypominającą prawdziwie europejski kurort, ale niestety woda była tak zmącona, że kompletnie nie nadawała się do zanurzenia w niej nawet stóp. Nie wiemy czy to wina natłoku turystów, czy pobliskiego portu. W każdym bądź razie zniechęciło nas to nie tylko do kąpieli, ale także do dłuższego pobytu w mieście i poznania jego innych atrakcji. Ruszyliśmy zatem w dalszą drogę, żegnając się z morzem, którego już więcej nie było nam dane zobaczyć podczas tej wyprawy.