Malutkie senne miasteczko, a właściwie wioska w regionie Thrapsano, słynącym z wyrobów ceramicznych.Dojazd typowy , serpentyny, przepaście i piękne widoki. W końcu jedziemy w stronę gór Idi. W Thrapsano uliczki są baaaardzo wąskie, autobus i osobówka ledwo się mijają, prawie zahaczają lusterkami, z okna samochodu można zrywać kwiaty rosnące w ceramicznych dzbanach i donicach. Dodatkowo przejazd utrudniają wystawione na ulicę stoliki i krzesełka, na których siedzą Kreteńczycy i obserwują ruch. Po raz pierwszy pokropił nas kreteński deszczyk. Mieliśmy dzięki temu przerwę na lunch. Małżonek wcinał kurczaka po grecku - zamiast ziemniaków -okra czyli owoc ketmii jadalnej, która przez miejscowych zwana bywa "palcami damy" - ze względu na swój kształt . Ja miałam trochę inne skojarzenia :) . Kelnerka co chwilę pytała nas, czy dobra raki, hi hi hi. Wciąż zamawialiśmy nową butelczynę ( są w śmiesznym kształcie i mają 200g) Im dłużej siedzieliśmy, tym raki była lepsza, a gruba kelnerka - ładniejsza. W tej górskiej wiosce czuliśmy się zupełnie inaczej niż w tętniących życiem miejscowościach turystycznych. Tutaj też można uwierzyć w tezę, że Kreteńczycy rodzą się w bólu i trudzie, by potem już tylko odpoczywać :)