Podróż Nepal 2010: Dhaulagiri, Mount Everest, Chitwan - Ostatnie 27 godzin



2010-05-04

A zatem dziś ostatnie chwile pobytu w Nepalu. Leniwie zbieramy się z łóżek. Tradycyjne śniadanie na dachu. Mango i pomarańcze. Ostatnie rzeczy wrzucamy do plecaków i idziemy na piechotę do hotelu Mala, skąd agencyjny busik zabierze nas na lotnisko. Jedzie z nami jeszcze dwójka Polaków, ale tylko do Delhi. Na lotnisku okazuje się, że chłopak z agencji zapomniał naszych paszportów. Wracam z nim niejako zakładnik żeby Maoiści się nie przyczepili i w połowie drogi spotykamy Kamiego, który ma nasze paszporty, których to nie widzieliśmy od ponad miesiąca. Na pożegnanie dostajemy od Kamiego szale-chusty na szczęście, takie same jak dostaliśmy od przewodnika po zejściu z Dhaulagiri. Lecimy do Delhi.

Tu czeka nas 9 godzin czekania na połączenie do Wiednia. Czas mija tym razem wyjątkowo szybko. Sprawnie też załatwiliśmy wszystkie formalności przeładunkowo-przesiadkowe, specyficzne dla tego lotniska. Wydajemy dolary na pyszne indyjskie jedzenie Dal i ogromna ilość kurczaka curry. Najadam się po uszy. Czas mija bardzo szybko. Magda i dwoje Polaków oglądają zdjęcia, a mnie pochłonęła fantastyczna książka z podróży autostopem Kingi Choszcz i Chopina. Coś w tym jest. Postanawiam ją przeczytać całą w drodze do Polski. I czytam. Szybko nadchodzi czas odprawy. W strefie wolnocłowej kupujemy kilka rzeczy i znowu siedzimy w samolocie.

  • 5 1062