Na końcu wybrzeża, nad którym można podziwiać pozostałości dawnej Kartaginy, znajduje się Sidu Bu Said. De facto dzielnica Tunisu, ale wyglądająca jak grecka Oi na Santorini. Podobno niebiesko-biała kolorystyka to ekstrawagancja brytyjskiego lorda, który postawił tam pierwszy dom w tym stylu. Inni zaczęli go naśladować, bo każdy chciał być choć w ten sposób stać się podobnym do niego. Dzisiaj nikomu nie wolno tam postawić domu w innej tonacji barwnej niż jedynie słuszne.
Miasteczko robi niesamowite wrażenie. Wokół rosnące pomarańczowe drzewka z owocami, podobno nie nadającymi się do jedzenia. Na każdym kroku sprzedawcy bukiecików pachnącego jaśminu, choć kwiaty wyglądały i pachniały jak te na drzewkach pomarańczowych. Ciekawa atmosfera, wspaniałe widoki na marinę i Kartaginę, smaczna, miętowa herbata, białe, charakterystyczne klatki dla ptaków, niebieskie, ćwiekowane drzwi. Nie dziwi fakt, że bywali tu od dawna znani artyści i pisarze.
Dzisiaj też jest to kultowe miejsce w każdym programie tunezyjskich wycieczek i musimy potwierdzić, że nie można go pominąć. Najlepiej spędzić tu wieczór, po trudach zwiedzania samego Tunisu, Muzeum Bardo i Kartaginy.