2010-06-01

Kwitajny, pierwszy właściwy przystanek na naszej trasie, też nie są wolne od sentymentów. Tuż przed wsią, w niewielkiej dolinie rzeczki Sały, stoi stary młyn. Zaraz po wojnie, przybył tu z Mazowsza wuj Jan, a za nim jego siostra z mężem - moi Dziadkowie. Po krótkim przystanku w niedalekim folwarku w Grużajnach, na kilka lat zamieszkali w tutejszym pałacu, żeby w końcu, przeszło pięćdziesiąt lat temu, zapuścić korzenie w Surowie.

Tyle jeśli chodzi o wspomnienia, dalej już tylko historia...

Kwitajny to jedna z najstarszych wsi w okolicach Pasłęka. Dokument lokacyjny, nadający osadę trzem wolnym chłopom pruskim, pochodzi z 1281 roku. Czyli za rok wieś obchodzić będzie 730. jubileusz! I trzeba przyznać, że czas obszedł się z nią łaskawie.

Naprawdę trudno znaleźć w dawnych Prusach Wschodnich miejscowość - czy to miasto, czy wieś - która zachowałaby się w tak dobrym stanie. Mało że "krasnoarmiejcy" i ciągnący za nimi przesiedleńcy nie zniszczyli i nie rozkradli poniemieckiego majątku, to w miarę możliwości o niego zadbali. Nową zaś zabudowę, nie mniejszym cudem, harmonijnie wkomponowano w istniejący, bogaty krajobraz kulturowy.

Przez prawe trzysta lat, do 1945 roku, Kwitajny były centrum ogromnych posiadłości potężnych pruskich rodów szlacheckich: najpierw, do 1743 roku, von Barfussów, a następnie von Dönhoffów.

Pod koniec lat dwudziestych XVIII wieku, hrabia Karl Friedrich Ludvig von Brafuss rozpoczął budowę rodzinnej rezydencji. Jako projektanta pałacu i wielohektarowego parku zatrudniono francuskiego architekta Jeana de Bodta. I chociaż bardzo ambitne plany zrealizowano tylko częściowo, przez ponad sto lat pałac służył kolejnym pokoleniom hrabiów i hrabianek.

Dopiero w 1847 roku, Otto III Emil Paul Magnus von Dönhoff z Friedrichstein zabrał się za gruntowną przebudowę. Oprócz zmian w samym pałacu, wybudowano wtedy dużą oranżerię zamykającą południową stronę dziedzińca.

Bez większego uszczerbku, rezydencja przetrwała kilka powojennych dekad. W 1996 roku trafiła na listę zabytków. A od kilku lat znajduje się w rękach prywatnych. Nowy właściciel zapowiada odrestaurowanie całego kompleksu - łącznie ze zrujnowaną oranżerią - zgodnie z wszelkimi zaleceniami konserwatorskimi. Miejmy nadzieję, że efekt tych prac będzie można oglądać...

Również dzięki Barfussom stoi w Kwitajnach uroczy, choć lekko podniszczony, kościół Świętej Teresy. Wzniesiono go na początku XVIII wieku na niewielkim wzniesieniu otoczonym lipami, nad sztucznym jeziorkiem.

Stylowo, ceglanej budowli, najbliżej do neogotyku, ale wieża z zaokrąglonymi rogami i kopulastym hełmem krytym gontem, świadczy o raczej luźnym przywiązaniu do kanonów.

Pamiętam, że w czasach licealnych, kiedy wpadaliśmy do Kwitajn odwiedzić znajomą, na wieżę i do kościoła można było swobodnie wchodzić. Dzisiaj progów strzeże krata i starsza pani z pękiem kluczy, która chętnie oprowadza po niewielkiej świątyni i opowiada o strasznych problemach finansowych parafii. Coś się jednak rusza. Na ten rok, na przykład, planowane jest osuszanie fundamentów i remont poszycia wieży. Nam akurat trafiła się jeszcze częściowo "zafoliowana".

Leśnymi drogami jedziemy dalej - do Markowa. Tutejszy pałac nie miał szczęścia i dziś stoi w ruinie. My chcieliśmy odnaleźć fantastyczny cmentarz rodziny Dohna-Lauck. Mimo dokładnych - jak sądzę - współrzędnych i opisu drogi, wylądowaliśmy w środku gęstego lasu z zakazem wstępu. Szkoda. Może innym razem?

  • Kościół Świętej Teresy w Kwitajnach
  • Kościół Świętej Teresy w Kwitajnach
  • Kościół Świętej Teresy w Kwitajnach
  • Pałac von Dönhoffów w Kwitajnach
  • Pałac von Dönhoffów w Kwitajnach
  • Herb von Dönhoffów