Pospaliśmy do 8.00 rano. Zaczęliśmy od toalety i przygotowania śniadania. Świeże pomidory, ser żółty, wędlina, herbata.
Około 9.00 wychodzimy z portu. Na silniku, bo wieje nam od dziobu i nic po tym. Dopiero w dalszej odlegości od lądu stawiamy żagle i zaczynamy halsować. Na GPSie ślad wygląda jak zęby piły. Morze spokojne, wiatr południowy 3-4 Beauforta. Wysyłam SMS do Kunia. Teraz wiem jak potrafi ciągnąć morze :) Nagle chłopaki zobaczyli delfiny. Znikam pod pokładem po aparat z długim obiektywem. Mam. Udało się złapać dowód spotkania, trzy wystające płetwy grzbietowe ponad wodę.
Podchodzimy do Trogiru. Z daleka widać twierdzę na wyspie u wejścia do portu, kolejne mariny. Zatrzymujmy się w ACI. Znów popisowe podejście do nabrzeża. Stojący obok Węgrzy na chwilę oderwali się od dyskusji i wstali patrząc na bardzo szybki manewr Michała. Chyba trochę bali się o swoją łódkę. Zacumowaliśmy. Dalej normalna procedura. Trap. Zasilanie. Włączenie lodówki. Następnie wycieczka pod prysznice.
Potem pakujemy niezbędne rzeczy, sprzęt foto i ruszamy w miasto. A w tym miejscu jest co oglądać. Wspaniałe pozostałości po Wenecjanach. Piękne łuki, ornamenty, okna. Wciskamy się przez Bramę Lądową w wąskie uliczki starego miasta. Po drodze spotykamy mnóstwo turystów krążących grupami z przewodnikami. Słychać różne języki w tym i nasz polski. Uliczki są malownicze, błyszczące, wyślizgane kamienie, białe ściany domów. Wychodzimy na rynek przy katedrze. Naprzeciw jest ciekawy budynek z wieżą zegarową. Obok inny, bardzo okazały. Część grupy postanawia wejść na wieżę katedry i podziwiać miasto z góry. Reszta idzie na lody. W końcu wszyscy spotykamy się przy lodziarni. Pyszne. Idziemy spacerem przez miasto równolegle do kanału portowego wzdłuż wyspy. Dochodzimy na kraniec z twierdzą, którą oglądaliśmy z daleka z pokładu jachtu. Z bliska podziwiamy flanki. Wracamy szeroką promenadą z całym szeregiem knajpek. Zatrzymujemy się w jednej z nich. Potem grupa się rozdziela, część wraca na łódkę robić posiłek, część na zakupy. Spotykamy się na pokładzie.
Już wieczorem wychodzimy po raz drugi na spacer. Zabrałem statyw z myślą robienia zdjęć nocnych. Na wodzie kolorowe światla układają się w przedziwne wzory. Niebo jeszcze jest granatowe. Najlepsza pora na takie obrazki.