Wstaliśmy wcześnie. Ostatnie pakowanie, porządki. Odbiór łódki. Na szczęście zgłoszoną poprzedniego dnia awarię silnika uznają za przypadek. Reszta wyposażenia jachtu nie ucierpniała z naszego powodu.
Jemy ostatni posiłek na łódce - śniadanie. Takie wystawne. Michał ze sklepu przyniósł dwadzieścia jaj :) Plus dodatki. Będziemy jechać wiele godzin. Następny posiłek ponownie "U Urbana" w Mikulovie.
Po drodze Michał ma kłopoty z sinikiem własnego samochodu. Byleby przekroczyć granicę. Jego diesel kopci. Po drodze odstawiamy Witka i Mirka w Jaworznie i Katowicach. Jeden ma w planach nurki na "Koparkach" na Zakrzówku, drugi wcześniejsze połączenie do Piły, niż z Warszawy.
Szczęśliwie dojeżdżamy do domów. Kiedy jestem pod domem Darka, Michał przysyła SMSa: - Dojechałem :)
Wchodzę z windy do mieszkania. Za oknem powalający wschód słońca. Nie mam siły wyjąć aparatu. Tarcza jest czerwona, kolory jak w czasie zachodu w Primošten.
Wygląda na to, że tygodniowe rejsy po morzu mogłyby stać się coroczną tradycją...
Tekst i zdjęcia: Sylwester Zacheja