Dziewiąty dzień. Jednak w Pekinie zaświeciło nam słońce! Ania i Adaś wyruszyli do Świątyni Nieba, a ja z Markiem do parku przy Zakazanym Mieście. Teren Zakazanego Miasta jest ogromny – a dodatkowo poza tą najtłumniej odwiedzaną przez turystów częścią są wokół murów fosy i parki. My odwiedziliśmy park najbliżej naszych hutongów. Tutaj naprawdę można odpocząć. Nie ma tu turystów, kwitną magnolie i tylko czasem natkniemy się na kogoś ćwiczącego tai chi.
To już w sumie ostatni dzień w Chinach – wiec musimy zrobić konieczne zakupy. Oczywiście herbatka, ale udało się mi tym razem kupić też całkiem fajnie ciuszki – na szczęście bez targowania!
Nareszcie też dotarliśmy do hutongów na południowy zachód od Placu Tenanmen. Tutaj oprócz sklepików z pamiątkami były też takie wyspecjalizowane – z przyborami do kaligrafii, z porcelaną i księgarnie.
Ostatni obiad w Pekinie zjedliśmy też w hutongach. Naprawdę będę tęsknić za tą fantastyczną kuchnia i o dziwo za jedzeniem pałeczkami. To niesamowite jak smak potrawy staje się bardziej wyszukany gdy nabieramy małe porcje pałeczkami! Polecam spróbować!
Na zakończenie wdrapaliśmy się jeszcze raz na Wzgórze Węglowe – to niesamowite patrzeć jak dachy Zakazanego Miasta ciągną się prawie po horyzont :).