Podróż Luizjana - Tu wszędzie są aligatory



Nasz przewodnik Norbert LeBlanc jest kwintesencją Luizjany. Właściciel firmy LeBlanc Swamp Tours to stuprocentowy Cajun (czyt. kejdżyn), czyli potomek francuskich osadników z terenów dzisiejszej Kanady, którzy przybyli na obszar podmokłej i bagnistej delty Missisipi przed 200 laty. Jest - jak przystało na południowca - szalenie grzeczny (co drugie zdanie kończy pełnym szacunku "yes, sir"), dumny ze swoich korzeni i znajomości francuskiego. Spotkaliśmy się z nim rano w kawiarni Chez Jacqueline w miasteczku Breaux Bridge, gdzie zwykle jada śniadania - francuski omlet, tościk z dżemem truskawkowym i porządna kawa, nie ta lura, którą serwują w każdej amerykańskiej knajpie. Norbert od razu wzbudził moje zaufanie. Po tym czerstwym staruszku o brodzie białej jak wianek dziewicy było widać, że okoliczne bagna zna lepiej niż ja rozkład biurek w redakcji "Logo".

Zadanie dla Norberta jest proste - obwieźć nas po miejscowych bagnach i zorganizować spotkanie pyskiem w pysk z dzikimi aligatorami. Brzmi banalnie? No to zacznijmy od zadania pierwszego. Breaux Bridge leży w pobliżu Atchafalaya Basin, największego bagna w USA. Mokradła Luizjany mają powierzchnię ponad 10 tys. km kwadratowych (połowa obszaru Słowenii, nieco więcej niż województwo opolskie). Prosić kogoś, żeby w ciągu jednego dnia obwiózł was po tamtejszych bagnach, to jakby - mając godzinę na przesiadkę na lotnisku Heathrow - żądać od księcia Karola: "Pokaż no mię pan tę swoją Anglię".

 

Czy Mikołaj Kirschke spotkał aligatory i co jeszcze widziała w Luizjanie  - czytaj w serwisie Logo24 >>

 

  • Norbert
  • Aligator na talerzu
  • na łodzi Norberta
  • Z6522068m
  • Z6522045x
  • upragnione spotkanie z aligatorem
  • Z6522056x