Plan był taki, żeby zajechać do małych, ale ciekawych ruin w Comalcalco, a później pojechać do Paraíso na obiado-kolację z owoców morza. Pierwsza cześć planu nie wypaliła, bo na miejsce dojechaliśmy kwadrans po zamknięciu strefy archeologicznej. A szkoda, bo Comalcalco jest chyba jedynym (albo jednym z bardzo niewielu starożytnych miast), które zbudowano z cegły. Co prawda składającej się w większości z morskich muszli, ale jednak z cegły.
Za to w Paraíso (czyli właśnie w Raju) rybne restauracje czekają na klientów do późna, a wolnych miejsc było pod dostatkiem. Zainstalowaliśmy się w najlepszej, zdaniem Sergio - El Amigo. Knajpa, to w rzeczywistości ogromna hala przykryta dachem z liści palmowych, plastikowymi krzesłami i stołami nakrytymi ceratą. Klimat trochę jak znad naszego morza dwie-trzy dekady temu.
A menu? Cóż, do zwolenników owoców morza nigdy nie należałem, więc wziąłem sobie rybkę o wdzięcznej nazwie robalo, za to reszta towarzystwa - Mi Amor, Veronica, Sergio i ich syn Irvin - zamawiała co raz to dziwniejsze wynalazki ze szczypcami, szczękoczułkami, ekstrawaganckimi odwłokami, itp, itd...
Gdy zaczęło się ściemniać, nasi gospodarze zarządzili natychmiastowy odwrót w obawie przed atakiem komarów.
W domu, już bez pospiechu, zakończyliśmy wieczór przy butelce tequili, dyskutując o życiu i snując plany kolejnych wypraw. Sergio bowiem, jest wielkim miłośnikiem podroży. Przy czym zazwyczaj wychodzą mu bardzo spontanicznie. Na przykład... o trzeciej nad ranem budzi rodzinę i oznajmia, że właśnie wybierają się do Acapulco, albo do Cabo San Lucas, albo gdzieś bliżej...
Na spacerze z Sergio i ich pudelkiem (wiem, wiem...:-) pogadaliśmy też trochę po męsku o życiu. On zazdrościł mi wolności, ja jemu głowy do interesów i sukcesu. On wyłożył mi swoją głęboką teorię rodziny. A wspólnie zatopiliśmy się w tęsknocie za Miastem Meksyk. I Sergio i Veronica są stuprocentowymi Chilangos (mieszkańcami DF, ale w pogoni za lepszym (dużo lepszym!) życiem przyjechali do Tabasco. Teraz oboje udają, że im się tu podoba, ale na każdym kroku wspominają zalety Miasta Meksyk. Co mnie najbardziej ubawiło... Veronica nie pozwoliła mężowi przerejestrować swojego samochodu i nadal jeździ na blachach z Distrito Federal...
A jutro jedziemy do Palenque!
p.s.: Paraíso na mapce nie jest TYM Paraíso. Właściwe leży nad Zatoką Meksykańską, około sto kilometrów na północny-zachód od Villahermosa.