Kolejnych sześć godzin w autobusie. Kolejnych sześć godzin w lodówce. Kolejny raz dokument o wolontariuszach ratujących delfiny w rzece Mekong... Tak w skrócie wyglądała podróż z San Andrés Tuxtla do Villahermosa.
Dojechaliśmy parę minut przed drugą w nocy. Z dworca miała nas odebrać Veronica, ale mimo opóźnienia, nikt na nas nie czekał. Ups... Za to od taksówkarzy nie można się było opędzić. Centro! Palenque! Paraíso! Na szczęście po kilku minutach komitet powitalny w osobach Veroniki i Sergio się zjawi. Zapakowaliśmy się do nowiutkiej hondy i... mimo że nie widzieliśmy się przeszło pięć lat, pierwsze pytanie brzmiało: "co macie ochotę zjeść?":-)
Mi Amor, której często dokucza choroba lokomocyjna, apetytu nie miała, ale ja... ZAWSZE! Biorąc pod uwagę porę, wybór lokali był raczej ograniczony i skończyło się na hot-dogach przy parku La Venta. Ale nie jakichś tam zwykłych bułach z parówą! O nie! To były prawdziwe, wielkie i pyszne perros calientes z masą dodatków i wypalającym kubki smakowe chile habanero. Swoją drogą, ciekawa była klientela budki z hot-dogami. Oprócz wielkiej fury naszych gospodarzy, na parkingu stały same nowe i wypasione samochody. Nie wiem, może to jakaś tutejsza tradycja, żeby w środku nocy zapychać się fast-foodami?
Rano, zwyczajem tutejszej klasy średniej, wybraliśmy się na śniadanie do knajpy. Tu temperatura sięgała chyba zera, ale jak mieliśmy się wkrótce przekonać, w Villahermosa wszędzie, w każdym zamkniętym pomieszczeniu jest podobnie. Jak dla mnie przesada. Na zewnątrz 30-40 stopni, a w środku 18-20. Nie polecam.
Po śniadanku rodzinka udała się pomnażać swój kapitał, a my zwiedzać miasto.
Przyznaje, że do Villahermosa przyjechałem tylko i wyłącznie ze względu na znajomych. Miasto ma bardzo niewiele do zaoferowania. I właśnie to niewiele odwiedziliśmy. Na początek, największa atrakcja Villahermosa, czyli Parque-Museo La Venta.
La Venta to miasto leżące kilkadziesiąt kilometrów na zachód od Villa. Odkryto tam największe miasto olmeckie. Kiedy jednak wydobycie ropy naftowej, której stan Tabasco jest głównym producentem w Meksyku, zagroziło ruinom, przeniesiono je do stolicy stanu - Villahermosa. Na kilkunastu hektarach (tak naprawdę to nie wiem ilu, ale obszar jest ogromny:-) miejskiego parku, przy krętych ścieżkach ustawiono pozostałości po Olmekach, z gigantycznymi głowami na czele i... klatki ze zwierzętami. La Venta pełni bowiem podwójną rolę muzeum i ogrodu zoologicznego. I muszę przyznać, że warunki jakie zapewniono zwierzętom są bardziej niż komfortowe. Może właśnie dlatego większości z nich nie widać, bo kryją się w basenach i chłodnych budkach. Szkoda, bo, wśród wielu różnych gatunków, można tu spotkać drapieżne koty żyjące w meksykańskich lasach.
Na przeciwko La Venta mieści się Muzeum Historii Naturalnej, ale to miejsce nie zasługuje na szczególną uwagę. Wspomnę tylko, że po trzech minutach marzyłem tylko o tym, żeby stamtąd wyjść. Było mi po prostu cholernie zimno!
Reszta atrakcji Villahermosa znajduje się przy Paseo Tabasco, w okolicach Katedry i Maleconu. Nie powiem, żeby szczególnie zachwycały. Jeśli o mnie chodzi, uwagę zwróciłem przede wszystkim na wały z worków z piaskiem ciągnące się kilometrami wzdłuż brzegu rzeki Grijalva. To pozostałość po ubiegłorocznej powodzi i prowizoryczne zabezpieczenie przed kolejną.
Rok temu, gdy rzeka wylała, oprócz mułu, powyrywanych drzew i martwych zwierząt, na ulicach i w jeziorkach, których w Villa wiele, pojawiły się też... krokodyle. Napędziły trochę strachu mieszkańcom, ale po odejściu wody nikt się nimi szczególnie nie przejmuje.
Przy Maleconie, a właściwie nad rzeką... nad w sensie dosłownym, nie nad brzegiem ale nad korytem rzeki Grijalva... wybudowano wieżę widokową, z której rozciąga się panorama na miasto z jednej strony i podmokle tereny z drugiej. Miasto, podobnie zresztą jak cały stan Tabasco, jest niemal całkowicie płaskie i bez względu na to skąd się na nie patrzy, nie zachwyca.
Na trzecią umówiliśmy się z Veroniką i Sergio. Tym razem mieliśmy zaproszenie na obiad do... Raju.
[info:
Autobus z San Andrés Tuxtla do Villahermosa, linii ADO, kosztuje 236 pesos i jedzie prawie sześć godziny.
Parque-Museo de La Venta (Bulvd. Adolfo Ruiz Cortines) - wstęp 40 pesos.
Museo de Historia Natural (Bulvd. Adolfo Ruiz Cortinez) - wstęp 15 pesos.]