Wróciliśmy do stolicy. Po krótkim postoju na przekąskę, udaliśmy się na spacer lewym brzegiem Sekwany. Wszystko co mijaliśmy po drodze, oglądaliśmy z zewnątrz lub wręcz zza bramy. Ale cel wędrówki świecił się w oddali - wieża Eiffla zapraszała na nocną panoramę miasta. W którymś momencie zgasła... trochę nas to zaniepokoiło, ale po godzince, gdy byliśmy już niedaleko, rozbłysła znowu. Później dopiero skojarzyliśmy fakty - trafiliśmy na "godzinę dla ziemi"...
Tym razem wygrała ze mną wieża. Nie wiem czy z wiekiem mój lęk wysokości rośnie, czy może tym razem bardziej wiało... grunt że poprzestałam na drugim poziomie. Ale za to drugie piętro zdobyłam na własnych nóżkach :)